niedziela, 5 listopada 2017

Od Mińska, CD Alex

Dzieciak. Właśnie. Zaczął. Wydawać. Na. Siebie. Wyrok. Śmierci.
Po pierwsze ponownie naruszał moją strefę osobistą, jakby chciał tylko i wyłącznie brać. Mogłem respektować fakt, że był tylko głupim gówniarzem, prawdopodobnie z niewielkim doświadczeniem zarówno w kwestii tworzenia jakichkolwiek relacji, jak i tych opartych, cóż, na sferze fizycznej i seksualności, ale, do cholery.
— Nie uciekaj od razu, proszę.
Wrócił, trzymał mnie w tym swoim uścisku, a ja zastanawiałem się, jak oderwać mu głowę i nie obudzić przy tym reszty rady pedagogicznej. W tym momencie uświadomiłem sobie, że jakkolwiek chciałbym, tak mam do czynienia jednak z dzieciakiem, smarkaczem, bachorem i wszystkim tym w jednym, razem z zaletami i wadami osobnika.
Zwłaszcza wadami. Nadmierna emocjonalność i skłonność do dotykania ewidentnie się w to wliczała. Trudno, trzeba będzie pomyśleć nad rozwiązaniem wszystkich tych naglących kwestii w najbliższym terminie.
— Klucz? A-ale, że do mieszkania? Chyba sobie żartujesz. Ja nie wiem czy mogę, właśnie to nikt nie powinien się o wszystkim dowiedzieć, przyszedłem tu raz i nawet nie wiem czy ktoś mnie nie zauważył. To jest... — Spojrzałem na niego, jak na idiotę. Chyba nie sądzi, że nie zadbam o ewentualne przychodzenie, tym bardziej, że z tego, co się orientowałem, nie byłby to pierwszy uczeń odwiedzający za nocy profesorskie włości. I chyba powinienem porozmawiać na ten temat z moją kadrą, bo babsko od zielarstwa rzuca nieprzychylne spojrzenia nauczycielowi literatury, który zwykł gapić się na tą rudą od przewodzenia ognia. — Chętnie przyjmę korepetycje. — Skinąłem głową, chwytając dłonie chłopaka i odciągając go od siebie. Wyglądał przy tym jak zbity szczeniak, który właśnie się zorientował, że zrobił coś niekoniecznie dobrego i na pewno nie dostanie za to psiego ciasteczka.
— Myślę, że powinieneś już iść. I wrócić w dogodniejszym terminie — zawyrokowałem, zaczynając sprzątać ze stołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis