Cholera jasna, coś ty odpierdolił Alex? Zachowałem się jak niewychowany dzieciak chcący mieć wszystko. Adam chciał spróbować, dać mi jakąkolwiek szansę, a na to zaprzepaściłem. Dostałem muśnięcie, chciałem pełny dotyk. Było mi wstyd, zjadał mnie on od środka, od zewnątrz płonąłem z tego samego powodu.
— W porządku, pójdę. Przepraszam za to, nie powinienem był. Cześć. — Odwróciłem się gwałtownie drżąc przez krótką chwilę. Wyszedłem, do innego mi zostało? Zepsułem zanim zdążyłem chociaż wyjąć wszystkie potrzebne do naprawy narzędzia, zabolało. Pognałem w kierunku akademika szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, odrzucenie z własnej winy. Okropne uczucie obłaziło każdy zakamarek głowy w zastraszającym tempie do momentu, gdy bolało najbardziej. Po co mi to było? Wszystko zaczęło się od durnego kieliszka wina, lawina runęła ze stocza gór w mgnieniu oka, zbiła wszystko w kulę.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi pokoju i odetchnąłem, byłem zbyt emocjonalny. Miałem być wrednym dupkiem przez wszystkie lata szkoły. Nie udało się, nie można oszukiwać samego siebie jeśli chodzi o charakter. Powinienem odpuścić do momentu aż sam mnie nie zawoła, nie poprosi do siebie. I tak też zrobię teraz. Jeśli Adam nie zrobi kroku ja też tego nie zrobię. Ten facet jest zbyt nieprzewidywalny żeby przejąć jakąkolwiek inicjatywę. Poczekam, przecież nie będzie mnie olewał do końca roku, prawda?
A jednak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz