poniedziałek, 27 listopada 2017

Kapitulacja Białorusi [6]

Gdy minęła chwila zdziwienia, opadłem plecami na oparcie. Dłoń wplątana we włosy była przyjemnym uczuciem. Nie będę kłamał przed samym sobą — brakowało mi tego.
— Wydoroślałeś. — Siedzenie nieco ugięło się pod dodatkowym ciężarem, oh.  — Powiedzmy, że ci wybaczam. Panoszenie się po moim gabinecie. Jednorazowo. — Otworzyłem wpół zamknięte oczy, kiedy je przymknąłem? Mniejsza o to.
Odetchnąłem cicho, przyglądając się dyrektorowi, on nie zmienił się wcale.
— Postaram się już tego nie robić. Chociaż denerwowanie cię tym jest ciekawe. — Zaśmiałem się cicho. — Moment, w którym próbujesz nie wybuchnąć, jest ciekawy. — Poprawiłem szybko, to było nieco egoistyczne, ale cóż. Taka jest prawda. Ten moment jest przerażający, dziwny i rozbawiający jednocześnie.
— Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, a naprawdę jestem ciekaw. Jak minęły ci wakacje? Robiłeś coś ciekawego? — Zerknąłem na kieliszek trzymany przez Adama. Właściwie to lepiej, że mi go zabrał. Po ilości, która została wlana we mnie w wakacje, nie pomogłoby to mojemu żołądkowi, czy nerkom. Sam nie wiem, czy w ogóle bym to przełknął.
— Bo moje były bardzo wesołe, przynajmniej pierwsze dni, kiedy nie było mnie w domu. — Wzruszyłem ramionami i czekałem na odpowiedź. Spędził je z rodziną, pracował tak, jak powiedziałem w żartach, a może błądził tu i tam, zupełnie sam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis