Chłopak nie był najbardziej lotnym gazem w pomieszczeniu, ale jeżeli się starał, to potrafił coś tam wbić sobie do łba, dlatego nie męczyłem go za bardzo, skupiając się na kwestiach podstawowych, omawiając fundamenty potrzebne do rozwiązania danego zadania, a nie bawiłem się w jakieś skomplikowane nawiązania czy metody. Wyniki się zgadzały, zgadzały.
Nadal robił błędy, ale już na tyle sporadycznie, że gdybym był nauczycielem, z czystym sumieniem postawiłbym zaliczenie. Podniosłem się z krzesła, chcąc rozprostować kości. Zostawanie zbyt długo w jednej pozycji z okazjonalnym poprawianiem ułożenia dłoni, żeby wygodnie wskazywać chłopakowi kolejne zadania, było złym pomysłem.
— Miałeś sporo papierów, nie powinieneś się nimi zajmować? To tylko głupie zadania, szkoda na to twojego czasu. Twojego czasu jest ci zresztą na wszystko szkoda. — Przewróciłem oczami, dostrzegając, że chłopak ponownie zajął się sobą i wrócił do skorupy fukania, marudzenia i zachowywania się jak standardowy bachor. A zapowiadało się tak dobrze.
— Znajdziesz dziś chwilę na kolację? Skoro zrobiłeś naleśniki, to inne rzeczy też potrafisz. Chciałbym po prostu spędzić z tobą czas poza gabinetem, porozmawiać o pierdołach, pośmiać się i nie myśleć przez chwilę o skutkach całego tego cyrku. — Zastanowiłem się przez moment, ostatecznie ta sytuacja nie należała do najbardziej normalnych.
— Co chciałbyś zjeść? — spytałem, w myślach przeglądając stan mojej lodówki, która wołała o pomstę do nieba.
Nadal robił błędy, ale już na tyle sporadycznie, że gdybym był nauczycielem, z czystym sumieniem postawiłbym zaliczenie. Podniosłem się z krzesła, chcąc rozprostować kości. Zostawanie zbyt długo w jednej pozycji z okazjonalnym poprawianiem ułożenia dłoni, żeby wygodnie wskazywać chłopakowi kolejne zadania, było złym pomysłem.
— Miałeś sporo papierów, nie powinieneś się nimi zajmować? To tylko głupie zadania, szkoda na to twojego czasu. Twojego czasu jest ci zresztą na wszystko szkoda. — Przewróciłem oczami, dostrzegając, że chłopak ponownie zajął się sobą i wrócił do skorupy fukania, marudzenia i zachowywania się jak standardowy bachor. A zapowiadało się tak dobrze.
— Znajdziesz dziś chwilę na kolację? Skoro zrobiłeś naleśniki, to inne rzeczy też potrafisz. Chciałbym po prostu spędzić z tobą czas poza gabinetem, porozmawiać o pierdołach, pośmiać się i nie myśleć przez chwilę o skutkach całego tego cyrku. — Zastanowiłem się przez moment, ostatecznie ta sytuacja nie należała do najbardziej normalnych.
— Co chciałbyś zjeść? — spytałem, w myślach przeglądając stan mojej lodówki, która wołała o pomstę do nieba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz