— Odnieście go do odpowiedniego klubu — mruknął dyrektor w naszą stronę, jakby niezbyt przejęty sytuacją. To tylko zwierzak, który rozmnaża się jak króliki, proszę pana. On jest od pana tylko jakieś pięć razy bardziej inteligentny, proszę pana. Co najwyżej porozgryza wszystkich, jeśli się rozprzestrzeni, proszę pana.
To było jedne z niewielu moich spotkań z dyrektorem, a jednak po raz kolejny odniosłam wrażenie, że życie szkoły na liście rzeczy najważniejszych było u niego pod punktem o zmianie skarpetek.
— Dobrze, dziękujemy — odpowiedziałam, nie chcąc nalegać. Ostatecznie to tylko szkoła, zwierzaka się odniesie, więc zagrożenie automatycznie zniknie. Jeden nie mógł nic zrobić, potrzebował samicy. Plagi nie będzie. Nikt nie umrze w bólu, czując jak szczur powoli rozgryza jego krtań.
Wyszłam, gestem nakazując Niebieskiemu podążać za mną. Czy on i ten białowłosy chłopak...? Lubili się chyba, widziałam ich kilka razy. Gorzej, jeśli byli razem, a ten właśnie przyłapał drugiego na zdradzie.
— Głupio pytać, ale wiesz może, gdzie dokładnie trzymają te wszystkie zwierzęta? — zapytałam, ale chłopak nie słuchał. Cisnął szczurem o ścianę, a potem cofnął się kawałek.
— On nie żyje? Aurel, chcesz porozmawiać? — zapytałam, po raz pierwszy od dawna zauważając, że głos się załamał. Ostatecznie i ja zaczęłam powoli się cofać, aż moje plecy nie zetknęły się z zimną ścianą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz