Przez drzwi wpadła roztrzepana gówniara, a ja zorientowałem się, że powinienem obciążyć jej rodzinę długiem przynajmniej piętnastu tysięcy rubli atlanckich. Biały, puchaty dywan był antykiem, miał trzysta lat i nic nie mogło przebić magii, która utrzymywała go w dobrej kondycji przez te wszystkie wieki, przynajmniej - dopóki nie wylałem na niego kilku kieliszków wina.
Dziewczyna zamrugała oczami, rozejrzała się kilkukrotnie po pomieszczeniu, a Vladdy odmachał jej łapką. Pocieszne stworzenie, zdecydowanie powinienem dowiedzieć się o nim wcześniej. W końcu picie do lustra to alkoholizm, picie z miśkiem pewnie podobnie, ale picie z żywym miśkiem, to przecież zmieniało cały kontekst zdania!
— Dzień dobry... — powiedziała niepewnie dziewczynka, zaraz przed przytuleniem stwora.
— Rozlejesz, Pel — fuknął oburzony, ale poklepał ją po głowie.
— Przyniosę ciastka — wymamrotała na przeprosiny. Zmrużyłem oczy, o, nie, jeżeli ciastka, to ja również powinienem mieć w tym swój udział! Nie może tak być, że zabijają mi najpierw kumplka do kieliszka, a później sugerują, że on dostanie dodatkowo ciastka. Przecież to przekupstwo, a miałem whiskey, która idealnie pasowałaby do czekoladowych...
— Który, swoją drogą, mi odkupujesz — wtrąciłem się usłużenie, uśmiechając się zimno w kierunku samej zainteresowanej. Upiłem łyk alkoholu. — Po co przyszłaś, F.S.PE.2?
— Przyszłam po pańskiego towarzysza, prze pana... — Westchnąłem z irytacją, słysząc jej głosik.
— Istnieje szansa, że wpadniesz ponownie za dwie godziny, a ja w tym czasie nie będę profanował twoich oczu widokiem najwspanialszego kompana do picia tego świata? — spytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz