Chwycił mnie za nadgarstek i jednym pociągnięciem odwrócił w kierunku swojej twarzy. Pisnęłam, raczej z zaskoczenia, niż bólu, bo, o dziwo, dłoń czarnowłosego chłopaka była wyjątkowo delikatna i czuła, nawet jeżeli sam w sobie był gburowatym egoistą. Podniosłam brew pytająco.
— Ile kaw dziennie? – zapytał, patrząc mi w oczy, a ja w tym czasie sprytnie przełożyłam swoje palce i teraz ja byłam osóbką trzymającą nasze ręce.
Czyżby Pan Poważny i Rozważny aż tak denerwował się stanem Pana Niezbyt Ogarniętego i Roztrzepanego? Uśmiechnęłam się delikatnie, przenosząc swoją dłoń na łokieć Dextera i zaczynając rysować koła na marynarce. Zdecydowanie najtańsza nie była, sądząc po praktycznie idealnym kroju, jakości materiału (bawełna) czy nawet guzikach. No, no, zdecydowanie było widać, że Dexter pochodził ze zdecydowanie zamożnej rodziny, czego nie można było powiedzieć o moim braciszku. Też mógłby nosić piękne garnitury, a zamiast tego chodził w tych swoich swetrach, spranych koszulkach czy spodniach. Ale nie zaprzeczam, zdecydowanie pasowało to do charakteru Fomy.
– Trochę – szepnęłam, po czym szybko odchrząknęłam. – Dobra, dużo. Rekord to jedenaście. Średnio pewnie około sześciu czy siedmiu. – Posłałam chłopakowi przepraszające spojrzenie. – Dexter, ty dalej coś do niego czujesz, prawda? Wiesz, nie ma się czego wstydzić czy co ty tam teraz czujesz. Serio. Ludzie się kłócą, to całkowicie normalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz