Dobra, skonfiskowano wiele dziwnych i jeszcze dziwniejszych rzeczy. Nawet nie wiedziałem, że bachory mają dostęp do tego rodzaju niebezpiecznych substancji. Potrafiłem jeszcze zrozumieć piętrzący się stos samych prezerwatyw i pudełek nimi wypełnionych, które obecnie spoczywały na podłodze w kącie, w celu policzenia, ogarnięcia i potem do wymyślenia, co z nimi trzeba będzie zrobić. Nieco dalej stała pokaźna gromadka różnych i różniejszych butelek, wypełnionych najdziwniejszymi płynami świata. Tutaj nie żartowałem, jedno z win wpadło mi w oko. Elfie. Bouetvagx. Z dzikich winogron, które rosły pod ziemią, ale w każdym ziarenku zaklinano promień słońca, żeby przez cały rok pilnował odpowiedniego rozrastania się rośliny. Miałem kilka osobnych w swojej kolekcji, z kilku różnych roczników, ale ten zarekwirowany uczniom to prawdziwy antyk. A przynajmniej prawdziwa podróbka antyku. Umoczyłem wargi z zadowoleniem, żeby zaraz wypluć wszystko na dywan. Kurwa, zdecydowanie trzeba będzie wynająć kogoś do sprzątania go, ale na razie...
JAK.
Jak pierdolone małolaty mogły dojść do tego, że zrobienie mieszanki różnych napojów z użyciem jednego z najlepszych win świata było dobrym pomysłem?! Zmarnować tak dobry rocznik, przecież to musiał być brak gustu i wszystkiego.
— Daj się napić, też mnie suszy? — Tym razem opuściłem kieliszek. Eternum, wisicie mi nowy dywan.
x X x
— Proszę wejść — krzyknąłem, nalewając, po raz kolejny zresztą, kieliszek do pełna mojemu najnowszemu przyjacielowi. Gdzie się taka pokrewna dusza chowała przez te wszystkie semestry to ja nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz