Obudziłem się dużo przed chłopakiem, przeciągnąłem się, przetarłem dłonią zmęczone oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu skrytym w mroku. Skrzywiłem się, wstałem, zerkając kątem oka na wciąż śpiącego Alexa. Odsłoniłem okna, skoczyłem do własnego pokoju, żeby skorzystać z łazienki, przebrać się, a chwilę później zacząłem robić jakieś w miarę sensowne śniadanie. Padło na naleśniki. Celowo zrobiłem nieco więcej ciasta, usmażyłem placki i wyjąłem z lodówki pudełeczko z owocami: malinami, truskawkami i borówkami. Całość ułożyłem na tacce, zrobiłem na szybko herbatę i wróciłem do pokoju, rzucając drobne zaklęcie na jedzenie, żeby nie ostygło. Wróciłem do pokoju, ale chłopak nadal spał, dlatego przegryzłem dwa naleśniki, odłożyłem wszystko na szafkę z tyłu, a sam usiadłem przy biurku i zabrałem się do pracy.
Zacząłem rozpisywać listę najpotrzebniejszych nowych pomieszczeń, co dodać, co usunąć, gdzie i jak przemeblować. Na pewno nauczyciele otrzymają osobne budynki, trzeba będzie nieco las wyciąć, ale kto by się tym przejmował - najważniejszy był budynek. Mały. Osobny, ale przede wszystkim - mój. Tak, zdecydowanie budowa osiedla była dobrym rozwiązaniem, prędzej czy później, AWU musiałoby połączyć się w całości z miastem, a możemy zrobić pierwszy krok w kierunku przyszłej współpracy i tworzenia nowych dzielnic.
— Dzień dobry — mruknąłem nieco ochryple smarkacz. Zerknąłem na niego kątem oka, ledwo się obudził. — Która godzina? Powinienem chyba ulotnić się na zajęcia. — Opatulił się szczelniej kołdrą. Zamyśliłem się przez moment, zanim westchnąłem cicho.
— Dzisiaj jesteś chory — mruknąłem, machając dłonią, a tacka przemieściła się na kolana zaskoczonego chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz