— Jasne, czuję się świetnie. Jak inaczej miałbym się czuć? Przecież chodzę i się uśmiecham, nic takiego się nie stało. — Zrobił krok w moim kierunku, jeszcze jeden, a potem kolejny, a już po chwili stanął przy biurku. — Tak powinienem wyglądać, prawda? Miałbyś problem z głowy, zero odpowiedzialności. Ignorowanie nastolatka, z którym przespałeś się po upiciu go winem, jest w porządku. Traktowanie go jak powietrze też jest w porządku. I po co pytasz? Boisz się, że ktoś zauważy i mu wygadam? A może udajesz, bo chcesz się do mnie dobrać po raz kolejny? — Wystrzelił jak katarynka, ledwo biorąc oddechy na przerwy między zdaniami. — Ja po prostu chcę wiedzieć na czym stoję i chcę to wiedzieć z twoich ust. A że sam się domyślam... to nie chcę już więcej tu przychodzić, bez żadnych konsekwencji. Nie będę tu dłużej siedział w momencie gdy pytasz o moje samopoczucie, a wczoraj w nocy mnie wykorzystałeś. — Odwrócił się na pięcie, a ja westchnąłem głośno i złapałem go za ramiona, przytrzymując go na miejscu. Zaczął się wyrywać, warczeć coś pod nosem, ale posadziłem go siłą na obrotowym krześle i zmusiłem, żeby spojrzał mi w oczy.
— Chodziło mi o to, czy cię wczoraj nie zraniłem — burknąłem sucho. — Fizycznie. — I właśnie dlatego dzieciarnia była upierdliwa, za bardzo przejmowali się pierwszymi, lepszymi błahostkami. — I rozmawiamy, dla przykładu teraz. Nie ignoruję cię, tylko nie wiem, czego oczekujesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz