Chłopak odsunął się od drzwi, podszedł do mnie i już po chwili zaczepił się łapkami o poły mojej koszuli. Wyglądał jak zmęczony szczeniak, który udawał, że tak naprawdę ma jeszcze jakąkolwiek energię na zabawę.
— Więc najpierw zacznij mnie traktować tak, jakbyś nie chciał po prostu ukryć wszystkiego. Jak kogoś, kto znaczy coś więcej, nie męcz mnie tym. — Uśmiechnął się słabo, co wyglądało nieco cierpko i wcale się mu nie dziwiłem w tej kwestii. Ostatecznie to ja tu byłem dorosły i ja powinienem od początku myśleć nad konsekwencjami, a nie po fakcie obudzić się na kacu. — Wszyscy wiemy, że pracujesz do późna, mogę zostać? Niby jest cisza nocna, ale raczej lista i tak trafia do ciebie. J-jeśli nie będę ci przeszkadzał. — Spojrzał w stronę kanapy.
Rzuciłem szybkie spojrzenie w kierunku zegara wiszącego nad drzwiami, nie była to już najwcześniejsza godzina, a faktycznie, jeszcze całkiem sporo papierów do wypełnienia miałem. Remont sam z siebie się nie załatwi, formularze magicznie się nie rozwiążą, a tabele z wpłatami i wypłatami ktoś nadal musi przejrzeć, o wypisaniu czeków i uregulowaniu płatności dla nauczycieli oraz uczniów, nie wspominając nawet.
— Ale pójdziesz spać — mruknąłem. Bachory potrzebują więcej snu niż ludzie dorośli, to wiedziałem na pewno, a siniaki i przerwany proces leczenia niedługo praktycznie zwali chłopaka z nóg. A wolałbym, żeby leżał, gdy zaśnie, aniżeli stał i miałby sobie głowę o podłogę w wyniku wypadku rozwalić. — Przyniosę ci poduszkę i kołdrę ze składzika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz