wtorek, 12 września 2017

Od Hery, CD Heather, Van

— Przepraszam?! Zwariowałaś? Ja nie idę nigdzie z tym dupkiem, a już na pewno nie na randkę. Zresztą, on się i tak nie pojawi, będzie siedział u siebie i brzdąkał na swoim pudle. A nawet jak się pojawi, to się nie zgodzi na taki układ. — Dobra, może nie zachowywaliśmy się najciszej, ale bibliotekarki albo bibliotekarza nigdy nie widziałam tutaj na oczy, choć przyznać muszę, że sama raczej rzadko zaglądałam do szkolnego przybytku wiedzy. Wolałam minimalizować ryzyko, że tutejsze anomalie mnie zabiją, powiedzmy, bo w praktyce nauka nie zaliczała się do rzeczy, które kochałam czy uwielbiałam.
Roześmiałam się głośno, widząc oburzenie Van. Była naprawdę cudowna i kochana, ale w takich momentach doskonale wychodziło z niej uprzedzenie w stosunku do, całkiem ładnego, chłopaka, który tylko korzystał z uroków sztuk artystycznych podobnie jak ona. A że ona barwą, a on dźwiękiem, to przecież nie była aż taka wielka i straszna różnica. 
— I tu się mylisz — powiedziała Heather. — Po pierwsze, pojawi się, oczywiście za odpowiednią cenę, chociaż myślę, że obietnica pójścia z tobą na randkę będzie wystarczająca, po drugie, nie ma odmawiania par. Będziemy losować i tak jak wypadnie, to wypadnie. — Przytaknęłam dziewczynie, w końcu to była całkowita prawda! A nawet jeżeli wcześniej miałam kilka oznaczonych karteczek, to przecież nikogo nie powinno wnerwiać. Błagam, nawet profesor Amadeusz z Mińskiem ruszą tyłek, z czego ten drugi obiecał mi dostarczyć jego wyjątkową whisky z zapasów, a to się chwali. 
— Ta, akurat, ja nie idę na randkę z Varenem, a on ze mną i koniec. — I wtedy dostrzegłyśmy wchodzącego do pomieszczenia Varena. Rozpromieniłam się szatańsko.
— Vaaaren, rozlosowałyśmy wstępnie ludzi! Idziesz z Van! — krzyknęłam do niego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis