Lubi podróże i historię. W związku z tym trzeba będzie wybrać się kiedyś razem chociażby do miasta. A potem gdzieś dalej, jak się zarobi. Praktycznie od zawsze kochałam wychodzić, szlajać się po lasach (albo polanach). No i w tamtą noc, wracaliśmy z rodzicami właśnie z dość długiej wycieczki. Szkoda. Inaczej mogłabym dzień ich zniknięcia zapamiętać jako tragiczny, a jednak wyjazd był na tyle dobry, że nie dałam rady całkowicie znienawidzić tamtych dwudziestu czterech godzin.
— Też lubię podróżować — rzuciłam, próbując mrugnąć jednym okiem. Zapewne wyglądało to komicznie, bo automatycznie zamknęłam również drugie. — No i nie mam rodzeństwa. Nawet lepiej, chyba nie byłabym dobrą starszą siostrą... — mruknęłam, myślami wędrując do ciemnofioletowej walizki. Przy okazji odrzuciłam kolejną marynarkę. Ręce powoli zaczynały boleć, a ciało spinać. Niby byłam osobą cierpliwą, a jednak każdemu puszczają czasem nerwy. Tym bardziej, kiedy trzeba jutro zjawić się na zajęciach, a nie można tego zrobić bez kompletnego mundurka.
— Przedstawisz mi kiedyś swoją rodzinę? Musicie wyglądać uroczo! Wszyscy jesteście blondynami? — zapytałam, wyobrażając sobie stadko małych i dużych Jamesów. Przy okazji znalazłam marynarkę, która mogłaby być idealna, gdyby nie spora dziura w rękawie. Westchnęłam głośno i wróciłam do poszukiwań, zdając sobie sprawę, że chłopak ma właściwie dłuższe włosy od moich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz