Wczorajszego dnia nie zrobiłam praktycznie niczego. Po skończonych lekcjach wróciłam biegiem do pokoju, aby odrobić zadania, których nie zdążyłam ogarnąć na lekcji. Potem nauczyłam się też kilku podstawowych pojęć i dat, które powinny pozwolić mi na zdanie na przynajmniej trójkę ewentualnych kartkówek. No i, nawet, gdyby nikogo nie pytali, dodatkowa wiedza może przydać się na egzaminy. W końcu jedne już były i okazało się, że mogą kazać napisać nam naprawdę wszystko. Od podania konkretnych państw i wydarzenia z nim związanych, po charakterystyki niektórych ras. Im więcej nauczę się już teraz, tym mniej powtarzania i kucia będzie dzień przed semestralnymi.
Poszłam spać od razu po upewnieniu się, że mogę na spokojnie iść jutro na zajęcia, bez większego stresu. Budzik nastawiłam wcześniej na trzecią w nocy. Na tyle cicho, żeby nie obudzić dziewczyn śpiących kawałek dalej. Na tyle głośno, żebym nie zaspała. Dzień albo dwa temu Vanilia zaproponowała przyjście do sali artystycznej i poduczenie mnie w malunku. Przydałoby się do tego wrócić, w końcu przez duchy nie miałam czasu na inne zainteresowania, a, nieskromnie mówiąc, nie wychodziło mi to najgorzej.
Właściwie zaspałam. Budzik okazał się nieco za cichy. A może wcale nie dzwonił. O trzeciej trzydzieści w pośpiechu zabrałam mundurek, aby prosto od Van iść na lekcje, i pobiegłam prosto do wspólnej łazienki na piętrze. Szybkie ogarnięcie, przy okazji starałam się nie być zbyt głośna. Prawdopodobnie krzywo zapięłam marynarkę, być może ubrałam bluzkę metką do przodu. Cóż, na szczęście o trzeciej pięćdziesiąt osiem zdyszana zapukałam do pracowni artystycznej, witając się z Van, która prawdopodobnie w ogóle tej nocy nie spała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz