— Hej, co się stało? — mruknęła Heather, tuląc mnie. Dobra dziewczyna. Chyba nie dało słyszeć się o niej niczego złego. Właściwie to obarczyłam ją moimi własnymi problemami, które nie powinny były ujrzeć światła dziennego. Bo to wszystko, co ostatnio działo się w mojej głowie, na pewno było problemem. Tłumiłam wszelkie emocje w sobie, nie chcąc dopuścić do siebie, że spodobał mi się ktoś inny niż Siostrzeniec. Jednocześnie czułam się pusta. Jakbym zmarnowała kilka ostatnich lat. Mniej więcej rok temu zrozumiałam, że zaczęłam interesować się demonami i opętaniami nie dla rodziców, a dla dziwnego chłopca z polany. Byłam przekonana, że to miłość, podczas gdy to było tylko zaślepienie, tak myślę.
Teraz moje serce powoli zaczęło się otwierać. Zaczęło zauważać inne osoby, ale jednocześnie skupiły się na jednej dużo bardziej. Każdego dnia przez przypadek myliłam piętra z nadzieją, że drzwi od pokoju samorządu będą otwarte, a on będzie siedział na wprost nich. Mogłabym wtedy raz jeszcze popatrzeć na jego idealną twarz albo pomarzyć o zanurzeniu palców w jego lśniących lokach.
Heather na pewno nie była najlepszą osobą, której mogłabym się wygadać, tym bardziej, że kiedyś byli chyba razem. Ale...
— James — mruknęłam, nadal nie puszczając dziewczyny. — On... Podoba mi się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz