Typowe formułki. A to o bibliotece, która chyba do końca istnienia uczelni miała pozostać miejscem typu "wchodzisz, ale już nie wychodzisz", a to o Mińsku (który ostatnio zaczął zachowywać się dziwnie... Bardzo dziwnie... W dodatku dalej był naburmuszony po akcji ze smokiem, którą chyba dobrze, że przespałem) i sekretarce, o godzinach, w których najlepiej przyjść na stołówkę, by w ogóle dostać coś zjadliwego i o klubach, w tym ciche ostrzeżenie przez Herą.
– Ach, no tak... – wymamrotałem obok mojego ukochanego pokoju samorządu, w którym pewnie czaił się morski potwór o zielonych oczach. Kto wie... Kto wie... Wracając do rzeczy, wyciągnąłem kilka kuraletów i pokazałem dziewczynie. – Który chcesz? – zapytałem i położyłem tablety przed dziewczyną. – Będziesz mieć tu swój plan lekcji, plan całej uczelni, wszelkie ważne godziny i wydarzenia typu spotkania klubowe...
– A ty który byś wybrał? – Odbiła piłeczkę, zadając mi pytanie.
Parsknąłem nerwowym śmiechem w odpowiedzi i podrapałem się po głowie.
– Sam nie wiem, my nie mieliśmy wyboru – mruknąłem. – Ale chyba i tak bym nie skorzystał, i wziąłbym srebrny, nie potrzebuję błyskotek. – Przełknąłem nerwowo ślinę na ostatnie słowo. No tak, błyskotki. Nawet nie wiem, co Dexter zrobił z moim pierść... Trudno, życie idzie do przodu. Wyprostowałem się gwałtownie i posłałem dziewczynie mechaniczny uśmiech. – To który wybierasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz