Słysząc słowa chłopaka, moje brwi poszybowały wysoko w górę i nie zapowiadało się na to, żeby zbyt szybko opadły. Zadawałem to pytanie wystarczająco dużo razy, ale chyba będę musiał nim zarzucić jeszcze wielokrotnie, skoro mam znać tego chłopaka.
Czy ja na serio poznałem kogoś, kto kradnie truskawki, podrzuca ludziom lubrykanty i prezerwatywy, no i kogoś, komu podoba się sam wielki i straszny dyrektor Miński? W jak głębokie gówno właśnie wdepnąłem? Po połowę łapy? Tak? Dobra, mniejsza o to, idziemy dalej.
— Czyli, chcesz mi powiedzieć — mówiąc to, ułożyłem się koło chłopaka i skierowałem głowę w jego stronę — że Miński ci się podoba? — Podłożyłem rękę pod głowę i zdecydowałem się całkowicie przewalić na bok, jak poprzednio. Chłopak nie odpowiadał, jakby nie wiedział, co zrobić i co powiedzieć, byle nie ugrzęznąć jeszcze bardziej. — Och, losie, wszyscy skończymy za kratami, zobaczysz. — Zaśmiałem się cicho, przynajmniej starając się rozluźnić atmosferę. Raczej mi nie wychodziło. Cudownie Aurelion, brawo, brawo!
Zagryzłem nerwowo wargę, zamiotłem ogonem po prześcieradle, przeciągnąłem łapą po łapie. Pustka w głowie, świerzbienie w kończynach, ból w ustach. Suche. Potok słów postanowił się zatrzymać, jakby nagle w systemie nerwowym nastąpiła awaria, a biblioteka słowników w głowie się spaliła, pozostawiając po sobie tylko duszące opary.
— Wiesz, to nic złego, jeśli ci się podoba. Głupio się zachował, prostacko, ale wiesz. Serce nie sługa? Nie panujemy nad hormonami i tym, co jest tu — mówiąc to dotknąłem swojej klatki piersiowej. — Wiem, że to oklepane, ale taka jest prawda i nie można temu zaprzeczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz