Objął mnie, mocno przyciskając do swojej klatki piersiowej. Wyglądałem teraz przy nim, jak jeszcze mniejszy dzieciak, bo w końcu schudłem, a on wystrzelił jeszcze do góry. Niemożliwe, mam nadzieję, że na trzech metrach się zatrzyma. W końcu to przystosowanie wszystkich drzwi, łóżka, sufitów... Po prostu tyle roboty.
Ale roboty było też dużo między nami. Pogadać, ustalić wszystko, zdecydowanie działać spokojniej, by nie doprowadzić do sytuacji sprzed kilku miesięcy. Takie rozstanie nie dało nam praktycznie nic dobrego. Tylko nagłe chudnięcie, brak jakiejkolwiek koncentracji czy problemy ze spaniem, a teraz trzeba to wszystko naprawić. Zaufanie, reakcje na dotyk drugiej osoby, bo jednak nie było w tym takiego luzu co dawniej, jakbyśmy byli gotowi do ucieczki w każdej chwili spłoszeni złym ruchem drugiej osoby.
Wypuściłem powietrze z płuc, odrywając głowę od jego klatki piersiowej, by spojrzeć na twarz chłopaka.
– Mam trzy propozycje – zacząłem. – Pierwsza to idziemy się dalej bawić i znosimy przy tym natrętne spojrzenia innych ludzi, druga, przenosimy się do baru, by napić się czegoś mocniejszego lub trzecia, dla mnie zdecydowanie najmilsza, idziemy się schować do mieszkania Heat, chowamy się pod kocem z lampką wina w dłoniach i oglądamy idiotyczną komedię. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Ale propozycja druga i trzecia dopiero po przekazaniu komuś opieki nad Wandzią, bo to dziewczę w drodze powrotnej zabije się na tych swoich obcasach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz