Dosyć szybko uderzyłem plecami o ścianę. Jęknąłem, krzywiąc się. Czyżby Dexter miał już wypracowane doskonałe reakcje na tego typu sytuacje?
Pochylił się, przyłożył czoło do czoła. Poczułem jego oddech na swojej skórze i wiedziałem, że po prostu zagubiłem się. W tym cieple, w tym zapachu, w tej stanowczości, a przy tym tak bardzo czułości. Zamknąłem oczy i westchnąłem. Co ja robię ze swoim życiem i zdrowiem emocjonalnym. Parsknąłem śmiechem, kładąc dłoń na szyi chłopaka.
– Jesteśmy porządnie popierdoleni – mruknąłem, uśmiechając się i ocierając o nos Dextera. – Ale mi to zupełnie nie przeszkadza.
I pocałowałem go, wkładając wszystkie emocje w ten jeden, jedyny pocałunek. Żal, całą wściekłość, smutek i tę cholerną, nieograniczoną miłość. Zdecydowanie miło było znowu poczuć te szorstkie usta na swoich, równie spragnione co moje. Chyba nam tego brakowało. Zdecydowanie nam tego brakowało.
W końcu jednak zabrakło powietrza, trzeba było znowu spojrzeć na drugą osobę. Prosto w szmaragdowe oczy, szukając tej reakcji czy iskry, która oznaczałaby "tak, chcę", "kocham cię" czy "nie zostawiaj mnie już nigdy". Ponownie westchnąłem, kładąc swoją dłoń na tej jego, która przyciskała mnie do ściany i delikatnie zsunąłem ją z siebie, jednak dalej utrzymując kontakt ze skórą, jakby bojąc się, że rozpłynie się w powietrzu, gdy tylko zabiorę swoje palce. Pokręciłem głową, opuszczając wzrok.
– Dexter – szepnąłem. – Potrzebuję jasnej odpowiedzi. – Zadrżałem. Niby taka prosta rzecz, niby dwa słowa, a jednak ludzie przed nimi się chowali. I robiłem to również ja. – Kochasz mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz