Przysięgam, ostatnia panna czy tam paniczyk, którego wprowadzam do tej piekielnej strony. Później się nie dam, Dextera wykurzy się choćby siłą, żeby to on wprowadzał. A potem pójdzie się w końcu organizować wstępne wybory nowe do samorządu, bo zdecydowanie pojawiła się potrzeba ogarniania ludu. Z niewiadomych przyczyn wszyscy rzucili się na klasę Księżyca, jeden pies, ale zbliżający się festiwal mógł znacząco namieszać w ogarnianiu. I klubów, i klas.
Jak żyć.
Rozejrzałem się wokoło, decydując się na prozaiczną, małostkową czynność, byle tylko zabić czas. Już bez żadnych oporów posługiwałem się zaklęciami termicznymi, ignorując ewentualne niekorzystne efekty. Nie będę marzł przez cudze, w tym wypadku dexterowe, lenistwo. Nico chociaż ruszył się i zakopał pod absurdalną ilością papierologii, plus dla niego - szansa, że nas Mińsk na koniec semestru nie zagnie.
A na razie zająłem się lepieniem największej kuli pod prowizorycznego bałwana. Już po dziesięciu minutach uzyskałem w miarę ogarnięty efekt, dlatego szybko zabrałem się za tworzenie średniej i najmniejszej bryły. Połączyłem je ze sobą, doklepując śnieg w miejscu złączeń. Zdecydowanie trzeba będzie załatwić marchewkę oraz węgielki. Pierwsze spokojnie od kucharek, drugie... Hm, może w sali od zajęć arystycznych ostały się jakieś ogryzki? Usłyszałem za mną jakieś ciche kaszlnięcie.
– Uhm, miło mi poznać? James jestem? – Wyciągnąłem opatuloną w rękawiczkę dłoń w kierunku dziewczyny. – Naomi, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz