Ostatnia osoba do wprowadzenia. A przynajmniej miałem taką nadzieję. W końcu chciałem, by wybory nowego samorządu odbyły się jak najszybciej, a ja, już wolny od papierkowej roboty, mógłbym wynieść się z AWU, z drobną pomocą ojca kontynuować prywatną naukę, a na końcu dostać się na Latający Uniwersytet, co zdecydowanie byłoby spełnieniem jakiejś części mojego marzenia o zawodowej alchemii. Plan cudowny, wykonanie już trochę trudniejsze. No cóż, co zrobisz. Wprowadzaj dalej nowych uczniów, podpisuj i sprawdzaj papiery, organizuj zbliżające się wybory, a będzie ci to dane, Maret.
Nowa uczennica, chyba troszkę spóźniona (będzie mieć dużo do nadrabiania, biedna), Lourdes Elizabeth Flores, esper z Edenii, fioletowe oczy, brązowe oczy. Nawet ładna. Wręcz bardzo ładna, ale czy miałbym czas na flirtowanie, jeżeli aktualnie poświęcam się dla samorządu, a w wolnym czasie poświęcam się alchemii? Dexter niby dawał radę, do czasu, no i w końcu pojawiły się kłopoty w raju. To zdecydowanie nie dla mnie.
Wyszedłem przed budynek, po raz kolejny z "pszczółkowym" szalikiem oraz "pszczółkową" czapką na zimę i oparłem się o ścianę, cały czas trzymając potrzebne rzeczy w dłoniach. Kobieto, przybywaj jak najprędzej, bo moja kariera raczej się nie uda, gdy zostanę żywym (lub nie) soplem. A tego chyba nikt mi jeszcze nie życzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz