Na spotkaniu zaliczyłem więcej wpadek, niż mogłem się spodziewać. Ręce drżały bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Z czasem było coraz lepiej. Rozmowa szła już automatycznie, chociaż Wanda wydawała się być ostrożna, nie powiedzieć za dużo, a przy okazji nie ukrywać podstawowych informacji. Pomimo grubszego ubrania wyglądała pięknie. Zawsze tak samo, a jednak pięknie. Mógłbym wpatrywać się w nią jak w obrazek, godzinami, dniami i nocami.
Po tym spotkaniu było jeszcze jedno. I kolejne. Codziennie. O tej samej godzinie. Zawsze tak samo, a jednak za każdym razem inaczej. Na myśl o zakończeniu lekcji czułem ciepło rozchodzące się po całym ciele. Nawet kurtka nie byłaby już potrzebna, chociaż Wanda mówiła wcześniej, że powinienem ubierać się stosownie do pogody.
Kolejny dzień. Znowu przyszła, nasze spotkania stały się już chyba tradycją. Tyle śmiechów, tyle...
— Jak mogłeś to zrobić? Jak mogłeś to zrobić, ty pieprzony futrzaku? — wrzasnęła. Nie zdążyła się jeszcze nawet dostatecznie zbliżyć. Na jej twarzy doskonale była widoczna złość, ale miałem też wrażenie, że powstrzymuje się od płaczu.
W pierwszej chwili chciałem udać głupiego. Co zrobiłem, jak to, ja? Doskonale wiedziałem, że to by nie przeszło. Nie była głupia. Nie była idiotką. Co najwyżej oberwałbym po mordzie.
Prawda, byłem i zawsze będę jebanym hipokrytą. Ledwo dawałem sobie radę z czytaniem, wychowany w dziczy, zdany sam na siebie. Nigdy nie doświadczyłem prawdziwych uczuć. Ludzkich uczuć. Wszystkie dookoła mnie były udawane. Nieprawdziwe. Sztuczne. Nie miałem pierwowzoru. Miłość była mi obca. Chociaż tyle razy widziałem Fomę i Dextera, nie potrafiłem szanować tego, że się kochają. Czułem nienawiść. Jednocześnie do nich i samego siebie, że nie potrafię nikogo obdarzyć szczerym uczuciem.
Co to było w przypadku Wandy? Zauroczenie? Zakochanie? Być może. Ale... Miłość? Obce, nieznane mi dotąd uczucie. Przypuszczam, że już nigdy nie będzie dane mi go poznać.
— Rozumiem, że z naszymi spotkaniami koniec? — Nie musiałem czekać na odpowiedź, przecież ją znałem. Podszedłem bliżej z kamiennym wyrazem twarzy. Dziewczyna była gotowa na wymierzenie ciosu w policzek.
Pochyliłem się, całując ją. Najpierw delikatnie, potem mocniej.
Po raz setny z dziewczyną.
Po raz pierwszy z kobietą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz