I kolejna osóbka do wprowadzenia. Kolejna osóbka, której najwidoczniej nigdzie się nie spieszyło, bo miałem wrażenie, że niedługo zostanę oddychającym bałwanem z żółto-czarnym szalikiem na szyi. O panie, tylko garnka na głowie mi brakowało. W dodatku całą czwórką (a może dwójką, choć dalej nie wiedziałem, gdzie podziewała się Heather...) powinniśmy wziąć się za planowanie kolejnych wyborów samorządu... Szkoda tylko, że byłem aktualnie jedyną osobą ogarniającą wszelkie potrzebne papiery. Dexter chodził praktycznie cały czas naburmuszony, przybity i może troszkę roztrzęsiony, bo z Fomą ewidentnie mu się nie układało, raczej cały czas pogorszało, a James uganiał się oczywiście za dziewczynkami i tylko gadał, ile to on do zrobienia nie ma. Nie, nie działał. GADAŁ. No cóż. Co zrobisz? Nic nie zrobisz. Po prostu wprowadzisz kolejną osobę i wywiążesz się ze swoich obowiązków jak porządny obywatel.
Jeszcze raz przejechałem wzrokiem po karcie nowej uczennicy. Dziewczyna z Utopii, Aya Cowell, siedemnastolatka. Po prostu normalna osóbka przyjeżdżająca do nienormalnej placówki szkolnej. Ciekawe jak sobie poradzi? Miejmy nadzieję, że przynajmniej ta daruje sobie uszczypliwe komentarze o mnie i trafię w końcu na miłą, szeroko uśmiechniętą osóbkę. Miejmy nadzieję, nawet jeżeli jest ona matką głupich... Chociaż wolałbym żeby pojawiła się jak najprędzej, bo niedługo zamarzną mi palce, a nos odpadnie. Gdzie jesteś, gdzie jesteś Panno Cowell?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz