Powiedział wczoraj tym swoim martwym głosem, że dostałam szlaban. Dwa tygodnie. Miałam stawić się w jego gabinecie dzisiaj wieczorem. Właściwie była już dziewiętnasta trzydzieści, na dworze powoli robiło się coraz ciemniej. Wyjątkowo pogodny dzień, zima w końcu powoli już się kończyła. I właśnie w tak ładny dzień moje marzenie o dobrej reputacji zostanie zgniecione. Pobite i zostawione zakrwawione gdzieś w pokoju, w którym urzędował dyrektor.
Od ponad dziesięciu minut stałam przed wejściem do owego pomieszczenia, wciąż powstrzymując się od zapukania. To mnie przerośnie. Nie dam rady. Nie będę w stanie. Ale... Jeśli ucieknę, to będzie jeszcze gorzej. Prawda? Co w ogóle oznacza szlaban? Czy dyrektor zaostrzy go przez ten kuralet? Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli, ale żadna z nich nie była pozytywna. Ojciec mnie zabije, przyniosę wstyd jego firmie, jeśli ta informacja pójdzie gdzieś dalej. Bez wykształcenia nie będę mogła zacząć u niego w przyszłości pracować, co oznacza, że zakład upadnie i... Nie, nie, Shioko, będzie dobrze, dasz radę. Pomyśl o tym, że stajesz robisz to dla znajomej, która jest w dużo gorszej sytuacji.
Drżące dłonie przeniosłam na drzwi, a potem zapukałam, czekając na odpowiedź. Po chwili dobiegło mnie szybkie "Proszę!" ze środka. Nacisnęłam na klamkę i przekroczyłam próg, nie będąc w stanie spojrzeć dyrektorowi w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz