Na moje pytanie ostatecznie nie odpowiedział. Kiedy tylko wyszliśmy, sama mogłam udzielić sobie satysfakcjonującej odpowiedzi. James i Jane, oczywiście, dwa gołąbeczki. Gorzej z nimi niż z Dexterem i Fomą wcześniej.
Alex zarzucił mi rękę na ramię. Spojrzałam na niego z oburzeniem, ale ten po prostu się uśmiechnął. Najśmieszniejsze było to, że oboje byliśmy o głowę (ja nawet dwie) niżsi od zakochanych.
— No witam drodzy przyjaciele, patrzcie kogo wam tu przyciągnąłem! I to dosłownie... — Zaśmiał się cicho, a ja zapewne poczerwieniałam na twarzy, mocno. Jak dobrze, że nie stali bezpośrednio pod latarnią. Para spojrzała na nas, jakby oficjalnie uznała nas za idiotów. Świetnie, jeszcze tego brakowało. — Nasz mały skrzacik postanowił pooglądać sobie naszą szkolną idiotkę i pana "Wszystkie Waginy Moje", a że ją spotkałem to możecie sobie pogadać — dokończył Alex, po czym po prostu pchnął mnie w ich stronę, a potem uciekł gdzieś za szkołę. Ciota...
— No to tak... — zaczęłam, starając się wykorzystać sytuację na moją korzyść. — James, za chwilę cisza nocna, dyrektor i nauczyciele chodzą, nie powinieneś jej teraz wyciągać. Pomyśl, co by było, gdyby drzwi zamknęli trochę wcześniej? A ty, Jane. To, że ci się podoba, nie znaczy, że musicie wychodzić razem wszędzie i w ogóle się nie rozłączać. Miej ty trochę własnego rozumu i nie zgadzaj się na wyjścia o tej porze! Rozejrzyj się, ciemno jest. Mogłabyś chociaż przenieść randkę na stołówkę, nikt już tam nie siedzi, a macie możliwość schowania się przed wkurzonymi nauczycielami! — O ile zaczęłam w miarę spokojnie, miarowo oddychając, teraz mój ton przypominał bardziej krzyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz