czwartek, 31 sierpnia 2017

Od Rishimy, CD Jane

Wbiegłam na schody, czując, że moje serce jest bliskie wypadnięcia z klatki piersiowej. Pierwszy raz w życiu zaspałam na cokolwiek. Pierwszy raz czułam się aż tak nieodpowiedzialna. Zmarnowałam dwie godziny. Dwie godziny, które mogłam przeznaczyć na krótką przechadzkę albo szybki trening, który by mnie pobudził. Zamiast tego przemknęłam właśnie przez stołówkowe drzwi, przyuważając, że zostały mi dwie minuty, a potem kucharki zaczną przygotowywać obiady.
Zdążyłam. Gdybym nie zdążyła, zapewne byłabym na siebie bardzo, bardzo zła. Dobrze, że obowiązywały tu zasady szwedzkiego stołu. Inaczej już dawno nic by dla mnie nie zostało.
Chwila.
Kilka kucharek energicznie zaczęło odkładać wszelkie jedzenie. A właściwie jego resztki. Czyli jednak przepadło mi kilka godzin, a na dodatek śniadanie.
— Przepraszam! — krzyknęłam, mając nadzieję, że którakolwiek z kobiet zareaguje. — Zostało coś jeszcze? — zapytałam, czując na sobie wzrok przynajmniej kilku osób. Któraś z pracownic kuchni odburknęła coś pokroju, że godziny wydawania śniadań właśnie dobiegły końca.
Opuściłam ręce zrezygnowana, kiedy to ktoś klepnął mnie lekko w ramię. Odskoczyłam kawałek, a oddech znowu stał się nierówny.
— Cześć, jestem Jane. Pomóc ci w czymś? — Spokój, to człowiek, a nie istota, która czyha na ciebie z zębami i żądzą krwi. Uśmiechnęłam się lekko.
— Cześć, Rishima. Zaspałam na śniadanie, ale miałam cichą nadzieję, że coś jeszcz zjem... — mruknęłam, rzucając wzrokiem za siebie. Nie, nikt czekał na mnie z talerzem najlepszych wędlin. Właściwie po prostu kucharki zajęły się obiadem. Albo sobą.
— Możesz zjeść moją kanapkę! — Jane odwzajemniła uśmiech. Jejku, sprawiała wrażenie bardzo miłej.
— Dziękuję — odpowiedziałam, przejmując od niej chleb z serem. Niby nie przepadałam za serem, ale w obecnej sytuacji zjadłabym jelenia z raciczkami. Wgryzłam się w kromkę, stwierdzając przy okazji, że była naprawdę dobra. Nie spodziewałam się takiej jakości jedzenia w szkolnej stołówce. A może po prostu głód doskwierał mi już na tyle, że zapomniałam przejmować się smakiem?
— Tutaj lepiej przychodzić dziesięć minut przed zamknięciem, bo można nie dostać jedzenia — kontynuowała dziewczyna, wodząc wzrokiem po stołówce. Skończyłam kanapkę. — Tak w ogóle chyba jesteś tutaj nowa, co nie? — zapytała. — Chciałabyś może przejść się nad altankę w lasku? Słyszałam, że jest przepięknie — rzuciła, tym razem skupiając wzrok na mnie.
Zerknęłam do torby, szukając notatnika. Znalazłam go na samym dnie, aż dziwne. Musiałam być wczoraj naprawdę zmęczona. Zajrzałam do dzisiejszej daty. "Pobudka - 7:30", głosił pierwszy podpunkt. A drugiego nie było. Kartkę wcześniej znajdowała się Oficjalna Lista Celów, którą napisałam kilka dni temu. Czyli... Nie zrobiłam planu. W związku z tym... Czy jeden dzień wolności ducha nie zaszkodzi? Jeden jedyny, więcej się nie powtórzą. Z jednej strony, marnowanie czasu. Z drugiej, może będę mogła dobrze się bawić?
— Chętnie! — odpowiedziałam z uśmiechem, dając jej szybkim gestem znak, żeby wskazała drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis