środa, 30 sierpnia 2017

Od Rishimy, CD Foma

– Prędzej czy później i tak musiałbym ją ponieść. – Zaniósł się śmiechem. Bardzo miłym i przyjemnym dla ucha śmiechem, podobnym do tego, który często serwował ojciec przy obiedzie. - I bez nerwów, nie ma czym się stresować, nie takie rzeczy tu da się zobaczyć, a esperzy to chleb powszedni – wyjaśnił jasnowłosy, a potem przedstawił się (Foma, jakież cudne imię) i powiedział, że ma za zadanie mnie oprowadzić. Podziwiam tę szkołę, mogli przecież całkowicie zignorować dotarcie nowej osoby, zająć się sobą i w duchu liczyć, że jakoś się wpasuję.
Chłopak wskazał drogę, w międzyczasie opowiadając mi o duchach w bibliotece, do której najlepiej nie wchodzić i o dyrektorze, który ostatnio był nie w humorze, bo ktoś wniósł do szkoły smoka. Czyli prawdopodobnie nie będzie tak kolorowo, jak myślałam. Z drugiej strony, dawka adrenaliny nie zaszkodzi, skoro zostało coraz mniej czasu. Moje życie ubywało z każdą sekundą, w związku z tym należało marnować chwil jak najmniej.
– Ach, no tak... – wymamrotał Foma niedaleko pokoju samorządu, który wcześniej mi pokazywał. Wyciągnął kilka różnych kolorów kuraletów, o których mówił na samym początku. – Który chcesz? – zapytał, rozkładając je na parapecie przede mną.
– A ty który byś wybrał? – Uśmiechnęłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis