poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Mińska, CD Alex

To był naprawdę miły sen, odprężający, wyjątkowo nieprzepełniony bolesnymi wskazówkami ze świata realnego, które jawnie sugerowały, że obudzę się na kacu, z zapotrzebowaniem hektolitrów wody, wszelkiego rodzaju leków przeciwbólowych, ciszy oraz spokoju. Należał do tych, z rodzaju spokojnych, dobrze wyważonych, które pozostawiają po sobie poczucie ciepła w otoczeniu, dzięki czemu budzisz się z rozleniwieniem, nie chcąc otwierać oczu czy w ogóle wychodzić spod kołdry. 
Która, w moim przypadku, właśnie się ruszała. Przekręciłem się nieco na drugi bok, czując zimno wokół mnie, gdy puchata kołderka zdecydowała się zsunąć. I przemieścić gdzieś dalej. Skuliłem się bardziej na kanapie, która, bądźmy szczerzy, nie była przeznaczona do spania. Twarda, nieprzyjemna powierzchnia dodatkowo przymuszała mój zatęchły resztkami wina umysł do rozpoczęcia pracy. Aż chciało się wyjęczeć honorowe: "Jeszcze pięć minut", ale czasy, gdy bawiłem się w rzeczy tego rodzaju minęły z wiatrem całe milenia temu. W końcu zrezygnowany otworzyłem oczy, rozglądając się wokoło. Od razu natrafiłem wzrokiem na chłopaka, który akurat próbował otworzyć w ciszy drzwi, ale cholerstwa zaskrzypiało zdradliwie.
– Gdzie się wybierasz, dzieciaku? – mruknąłem ochryple, dłonią zakrywając oczy. Pierdolone słońce nadawało na całego, może kaca nie miałem, ale wolałem nie oślepnąć. Następnym razem trzeba będzie pamiętać o zakrywaniu okien. – Ogarnij się, grzecznie sadź dupę na lekcjach, M.K.AL.1 – prychnąłem. – I wróć jutro na szlaban, masz jeszcze kilka dni do odrobienia – dodałem z rozbawieniem, rozkładając się wygodniej na kanapie i na wpółśniąc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis