środa, 23 sierpnia 2017

Od Hanabi, CD Lourdes

— Faktycznie, śnieg... — wymruczałam, przypominając sobie sytuację, kiedy to James podał mi rękę, żebym nie utopiła się w białym puchu. — Co do samej szkoły, podoba mi się tu. Jest przytulnie i ładnie, a ludzie są jeszcze lepsi. Miasto niedaleko, może tylko biblioteka stanowi zagrożenie, ale wchodzenie do niej nie jest obowiązkowe.
Spojrzałam na dziewczynę. Nie wydawała się zbytnio zainteresowana moją paplaniną. Cóż, pozostało zrezygnować, niezręcznie byłoby od tak wstać. Mogłaby się obrazić, a na stołówce i tak nie było nikogo innego. Nie chciałabym robić sobie wrogów. Dojadłam ostatnie kęsy i wstałam od stołu, aby odnieść tackę. Po tym wróciłam, uśmiechając się serdecznie.
— Jak już mówiłyśmy o bibliotece — zaczęłam, przyglądając się badawczo nastolatce — to może chciałabyś iść ze mną? Duchy są fajne — dodałam, szybko żałując tych słów. Weźmie mnie za idiotkę, okropne, straszne, złe... Chociaż, nie powiedziałam bardzo za dużo, a jeśli miałybyśmy zostać bliższymi znajomymi, to nie wypada ukrywać zainteresowań. No i klub, trzeba by zapytać kogoś, a tak bez wiedzy o mnie nikt się nie zgodzi, prawda? — To jak, pójdziesz?
Lourdes przy okazji skończyła posiłek, przypuszczam, że został jej tylko sok (jabłkowy, niedobry) do wypicia. Zgodnie z moimi przypuszczeniami przyłożyła słomkę do ust i upiła ostatnie kilka łyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis