– Myślę, że dziś utrzymam się w swoim przyzwyczajeniu czarnej z dwoma łyżeczkami białej śmierci, ale możemy co wieczór pić inną herbatę, co ty na to? Tym naparem gardzić nie będę, byle mi nie dasz mi jakiegoś owocowego gówna. – Spojrzał na mnie, a ja posłałem mu szeroki uśmiech. Akurat pomysł z inną herbatą każdego wieczora bardzo mi przypasował i zdecydowanie zadziałał na korzyść chłopaka. No no, kto wie, może uda nam się znaleźć wspólny język. – Co miałeś na myśli, mówiąc o bibliotece? Ja rozumiem, wiedza i te sprawy, ale chyba nie ma tragedii – zapytał, po czym zaczął grzebać w jakiejś torbie. I wyjął z niej rękawiczki. Dwie pary. Żółte. I czarne. Nosz serio? – Zobacz jaki zbieg okoliczności! Obiecałem ci takie, prawda? – Alex podszedł do mnie, po czym chwycił za moją dłoń i wręcz zaczął przymierzać je, przykładając rękawiczki do moich rąk.
– Sprawdź tylko czy pasują, będą idealne na tą pogodę, a tobie nie odpadną palce... No! Musisz docenić moje dobre serce czy coś. Obronić mnie przez złością nauczycieli i dyrektora i tak dalej, co nie? – Posłał mi szeroki, głupkowaty uśmiech.
Prychnąłem. Z kim ja trafiłem do pokoju.
– Jeszcze będziesz mi dogryzać? – warknąłem, podnosząc brew, chociaż wziąłem dosyć gwałtownie rękawiczki od chłopaka, po czym je obejrzałem. I nawet... nawet były ok. – Dziękuję – szepnąłem, opuszczając wzrok. Co jak co, ale prezenty są rzeczami pozytywnymi. – Co do biblioteki to lubią czyhać tam gryzące krzesła, gasnące pochodnie, latające książki wraz z półkami oraz podobno duch i co do tego ostatniego, to nie jestem tak przekonany jak reszta. – Wzruszyłem ramionami. – A teraz wstawiamy wodę, bo serio mam ochotę na coś rozgrzewającego! – Klasnąłem i z uśmiechem obróciłem się na pięcie, by wyruszyć w kierunku czajnika stojącego na półce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz