wtorek, 22 sierpnia 2017

Od Hanabi, CD Lourdes

Dziewczyna tylko odburknęła coś w odpowiedzi, jakbym mimo wszystko nie była mile widziana. Szkoda. Jakby się zastanowić, była ładna. Bardzo ładna. Włosy miała ścięte mniej więcej do okolic podbródka, brązowe. Ciekawe, czy ścięła się tak z własnej woli, czy i jej nie rosną dłuższe. Trzeba będzie jej się potem zapytać, może znajdziemy wspólny język i nawet się zaprzyjaźnimy? Nie wyglądała, jakby się tego spodziewała, ani nawet chciała, ale nie można się nieprzyjaźnie nastawiać, może po prostu miała zły dzień?
— Chcesz to siadaj, a nie stoisz jak ten słup. Ducha zobaczyłaś czy co? — Zesztywniałam, znowu. Jak w przypadku Ayi. Ostatnimi czasy czułam się, jakby każdy wiedział o drugiej walizce i jej zawartości. Czyżby okazało się, że blondynka wszystko wszystkim wygadała? Może jednak nie można jej ufać? Wydawała się taka serdeczna...
— Tak, dziękuję! — Uśmiechnęłam się serdecznie, bo tylko na to było mnie teraz stać. Usiadłam, zabierając się za jedzenie swoich płatków. Mleko zdążyło już przestygnąć, ale po nieprzespanej nocy zimne było chyba bardziej odpowiednie.
— Ugh, jestem Lourdes, a ty jesteś? — zapytała dziewczyna pomiędzy kęsami swojego śniadania.
— Hanabi, dla przyjaciół Hanka. — Użyłam swojego typowego tekstu, o którym nawet bym nie pomyślała, gdyby nie James. Bo to on nazwał mnie Hanką jako pierwszy. Przypuszczam, że moje policzki się zaróżowiły. Źle, źle, źle, niedobrze, nowa "znajoma" nie wyglądała na taką, która będzie chciała rozmawiać o chłopcach lub podobnych tematach.
Westchnęłam, w tym samym czasie odstawiając pustą już miseczkę po płatkach.
— Skąd jesteś? Długo podróż zajęła? Podoba ci się tutaj? — zapytałam, przyglądając jej się dokładnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis