niedziela, 13 sierpnia 2017

Od Hanabi, CD Lav

"Nawiedzony dom w okolicach wsi położonej na zachodzie Alerai ostatnimi czasy stał się publicznym domem strachu.

 Kłódki z drzwi zniknęły, a do środka zaczęli wchodzić turyści. Brak opłat i brak osoby, która miałaby nadzorować budynek. Więcej informacji w następnym numerze "Ty i świat", nadal nie wiadomo, czy zaistniała sytuacja nie jest jedynie żartem nastolatków."

Odłożyłam wycinek. 
Wspomnienia wracają. Jako trzynastolatka zdecydowałam się na własną rękę pojechać do tamtej wsi. Zgodnie z informacjami z gazety, dom był otwarty. Podłoga niesamowicie skrzypiała, wszędzie było pełno pajęczyn, gdzieniegdzie biegały nawet szczury. Wybranie się tam samej zdecydowanie było nieodpowiedzialne, a jednak do dzisiaj nie żałuję. Wszystkie tajemnicze dźwięki, dziwne cienie... Z tego co wiem, budynek został zburzony na skutek ankiety przeprowadzonej pomiędzy mieszkańcami ulicy, na której do niedawna stał. Niestety nie udało mi się dowieść, że ktoś albo coś faktycznie w nim mieszkał, bo większość pomieszczeń była na tyle zniszczona, że bałam się wejść do środka. Zachowałam jedynie jedno zdjęcie ściany, na której było napisane czarnym markerem "nie.". Do tej pory nie wiem, co mogło to oznaczać. Równie dobrze mógł to być tylko żart osób, które odwiedziły budynek wcześniej niż ja. Mimo wszystko od jakiegoś czasu byłam inaczej nastawiona do sytuacji tego typu i wierzyłam, że była to bezpośrednia wiadomość, odpowiedź do mnie. Ba, nadal w to wierzę. 
Za oknem już świtało. W teorii była to jedna z wieku nieprzespanych nocy w moim życiu, ale nadrobiłam poprzedniego dnia. Od razu po lekcjach wylądowałam pod ciepłą kołdrą, teraz wcale nie czułam zmęczenia. Właściwie wypadałoby iść chociaż na jakiś obiad do stołówki. Godzina siódma, jedzenie powinno być już wydawane. Moje wrodzone lenistwo mniej więcej raz na dwadzieścia osiem dni automatycznie brało nade mną górę, a jednak dzisiaj nie chciałam, żeby przykuło mnie do łóżka na cały dzień. Słyszałam od Wandzi, że niedaleko szkoły jest stawek i całkiem ładna altanka. Oczywiście już wtedy postanowiłam, że przy najbliższej okazji ją zwiedzę, najlepiej z kimś. 
Okej, Hanabi, logicznie i odpowiedzialnie. Najpierw idziesz na obiad, z nadzieją, że będzie lepszy niż ostatnio i nie zwymiotujesz. Potem idziesz na dwór, korzystasz z okazji, że obecnie nie ma śniegu i poruszanie się jest całkiem łatwe. Potem idziesz po książkę, którą widziałaś wcześniej w bibliotece, ale ze względu na innych uczniów nie mogłaś jej wypożyczyć. 
Zdecydowałam, że raz w niedzielę mogę pozbyć się mundurka. Zabrałam różową bluzkę w kwiaty i czarne spodnie, które powinny trzymać ciepło podczas pobytu na dworze. Skoczyłam szybko do łazienki, właściwie ciesząc się, że w końcu będę mogła ubrać coś luźniejszego. Mundurek był milutki, ale nie tak bardzo, jak o rozmiar za duża bluzka i biustonosz zapięty trochę lżej. 
Złożyłam spódnicę i inne części szkolnego stroju, a potem ułożyłam je na łóżku, żeby mieć do nich łatwy dostęp kolejnego ranka, kiedy to będę zmuszona iść na lekcje. Pod tym względem niedziele zdecydowanie były najlepsze. 
Wsunęłam jeszcze tylko buciki, których do tej pory nie miałam na sobie w szkole i wymknęłam się na korytarz. Małe szanse, że spotkam kogokolwiek, jednocześnie małe szanse na dostanie najgorszych resztek w stołówce. Zbiegłam po schodach na sam dół. Pchnęłam drzwi od stołówki obiema rękami, naśladując popularne dziewczyny z filmów. W tym samym czasie usłyszałam głośne "Aaa, cholera!". Zmartwiona wparowałam do środka, szukając osoby, którą musiałam przez przypadek uderzyć. Jakiś chłopak stał pod ścianą. Nigdy wcześniej go nie widziałam. 
— Przepraszam! — wyjąkałam. Miałam zamiar przytulić moją ofiarę, kiedy to zauważyłam, że on ma... 
— Jakie ty masz cudowne elfie uszka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis