— Za trzynaście sekund — dokończył. Oh, czyżby mi groził? Niesamowicie irytujący, rzucał mi zimne spojrzenie. Już wyobrażałam sobie jego ręce zaciskające się na mojej krtani i marne próby uwolnienia się. Powoli kończą mi się zasoby tlenu, tracę świadomość, nie jestem w stanie oddychać, mdleję i już nigdy nie wstaję. Oh... Problem tkwił w tym, że napastnik nadal nie zrobił żadnego kroku w stronę morderstwa, a jedynie stał i pożerał mnie wzrokiem.
— Co zamierzasz zrobić? — zapytałam, pokazując zęby w uśmiechu. Miałam dość, jakby nie mógł mi odpuścić jednej rozmowy z jego siostrą i po prostu zostawić w spokoju. Lada chwila miała się skończyć przerwa, jeżeli nadal będziemy tkwić w bezruchu, to oboje się spóźnimy. Zdecydowanie nie obeszłoby się krzyku, jeżeli opuściłabym aż dwie lekcje jednego dnia. Jednak... obawiam się, że nie dałabym rady znosić dłużej monotonii, która bezustannie pukała do drzwi każdego ranka. Przynajmniej coś się dzieje.
— Odpowiedz — powiedziałam, mierząc go wzrokiem. No, uderz. Wszystko jest lepsze od nudy. Może przynajmniej będę mogła cię pozwać, czy coś. Albo chociaż zgłosić do Rady. Chociaż, chyba obecnie jestem na gorszej pozycji od niego. Nie ruszył się. — W takim razie pozwól mi wyjść. — Przewróciłam oczami, ziewając. W jego oczach dało się dostrzec błysk. Gniew? Czyżbym przesadziła?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz