Kiwnęłam głową, odwzajemniając uśmiech Heather, po czym ruszyłyśmy w stronę wspomnianej kawiarni. Wszystkie lekcje zostały zakończone, więc czułam radość oraz ulgę, acz z drugiej strony byłam nieco zmęczona i zmartwiona zachowaniem brata. Dlatego nie odezwałam się nawet słowem podczas drogi i blondynka też milczała, ale cisza nie była niezręczna, więc mi nie przeszkadzała. Pozwoliło mi to na odlecenie myślami na inny tor. Wypadałoby wypytać matkę, czy za naszymi plecami nie zamartwiała się aż nadto i przypadkiem nie wpadła na pewien genialny pomysł. Przy okazji wybić kuzynowi strzelbę z głowy i bratu też. Tak bardzo skupiłam się na tym, że będzie na mnie wściekły, że zapomniałam poruszyć temat strzelby. Będę musiała w końcu z nim o tym porozmawiać i przy okazji przygotować się, że będzie zwodził mnie swoimi poetyckimi słówkami. Zamrugałam parokrotnie, orientując się, że byłyśmy na miejscu, a moja chwila z myślami trwała zbyt długo. Uśmiechnęłam się do Heather i kelnerki przepraszająco.
– Zielona herbata i ciasto truskawkowe – powiedziałam nieco nerwowo, a gdy kobieta odeszła, mimowolnie odetchnęłam z ulgą. Muszę w końcu pozbyć się tego stresu przed osobami trzecimi, bo kiedyś wykopię sobie z tego powodu grób. Postarałam się odrobinę rozluźnić i spojrzałam na blondynkę, niemrawo unosząc kąciki ust.
– Papiery przybywają czy jednak nieco mniej? – spytałam, przypominając sobie stertę dokumentów. Brr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz