Wow. Nie sądziłam, że opowie mi aż tyle. Właściwie, trochę jej współczułam. Nie miała kolorowego życia.
— Nie wiem co dokładnie chciałabym powiedzieć — zaczęłam, starając się dokładnie dobierać słowa. — Ja... Urodziłam się w bogatej rodzinie. Nigdy niczego mi nie brakowało. Ojciec odziedziczył firmę i wszystkie pieniądze po dziadku. Szafa pełna ubrań, lodówka przepełniona drogim jedzeniem, wiele obrazów w domu, czy kucharka, która przy okazji sprzątała to była dla mnie codzienność. Przy okazji chodziłam też do szkoły, gdzie nie było osób niższych ode mnie rangą. Nigdy nie byłam uczona o wartości pieniądza i wydaje mi się, że zrozumiałam ją dopiero tutaj, kiedy zaczęłam się tu uczyć, w końcu nie wolno było przynieść niczego z domu. Nawiązując jeszcze do szkoły, te dzieciaki nie były ode mnie ani dużo bogatsze, ani biedniejsze, a jednak znalazły sobie powód, dla którego dokuczali mi prawie każdego dnia. Miałam lekką nadwagę, ale po jakimś czasie się jej pozbyłam. Wtedy znaleźli nowy powód. Bo... Oni wszyscy mieli rodziców. — Łzy mimowolnie pociekły po moich policzkach. — Miałam tylko kilka lat, kiedy matka zmarła. Pamiętam to, jakby całość odgrywała się wczoraj. Rak. Pomyśleć, że po tylu latach nadal nie wynaleziono na to świństwo lekarstwa, który zawsze zadziała. Konieczna była operacja. Lekarze zapewnili mnie, że wszystko będzie dobrze, że nowotwór jest dobrze umiejscowiony i usunięcie go nie będzie sprawiało problemu. Czekałam przed drzwiami do sali, w której leżała matka. W którymś momencie pielęgniarki zaczęły z niego wybiegać, a potem szybko wracać, krzycząc coś między sobą. Nie byłam w stanie dokładnie rozpoznać ich słów, ale wiedziałam, że coś poszło nie tak. Pomimo tego starałam się myśleć pozytywnie, a nawet się uśmiechnąć. Wszystko na nic. Po kilkudziesięciu minutach wszystko się skończyło. Wszystko. Któraś pielęgniarka powiedziała mi, że matka zmarła podczas operacji. Nadal nie wiem, czy przez błąd lekarzy, czy może tak miało być. Co najgorsze, te kilka godzin czekałam sama. Ojciec wolał organizować spotkanie towarzyskie pomiędzy szefami kilku firm, aby poprawić zarobki. Potem jeszcze zorganizował reklamę na popularnej stronie. O śmierci swojej żony dowiedział się przez telefon. Szpitalne krzesło obok mnie było puste. Tak samo puste, jak część mnie po tym zdarzeniu. Od tamtego czasu niesamowicie go nienawidzę i staram się z nim nie rozmawiać. Trzyma mi się do teraz, właściwie boję się mężczyzn i... ich bezduszności — dokończyłam, ocierając łzy rękawem. Spojrzałam na Jocelyn. Wyglądała na lekko zmieszaną, chyba nie spodziewała się tak długiego monologu. Wstałam i rzuciłam jej się na szyję, prawdopodobnie mocząc jej mundurek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz