wtorek, 20 czerwca 2017

Wprowadzenie: Vene

Rozejrzałem się wokoło, poprawiając rękawiczki. Zdecydowanie stały się już nieco zużyte, skóra się rozciągnęła, a i one same nie dopasowywały się już tak dobrze do kształtu mojej dłoni. Z jednej strony było to niezwykle irytujące, z drugiej każda wymówka byle tylko zwiać na kilka momentów do miasta była jak manna z nieba. Zawsze dobry sposób na ucieczkę od Heather i wszelkiego rodzaju papierzysk. Początkowo w kwestii naszego nieogarniania wszystkiego i wszystkich próbował interweniować nawet Foma, ale w końcu i on zdał sobie sprawę, że niektóre działania są zwyczajnie w świecie bezcelowe. No bo, jak to tak? Nawet Dextera nie był w stanie przymusić, żeby usiadł nad więcej niż kilkoma papierkami, tym bardziej, że zwykle kończyło się to głośnymi jękami, których pochodzenia wolałem nie znać. Cały problem polegał na tym, że wspaniałą dwójkę uciszył, na szczęście i jedynie, nowy współlokator dodany do pokoju. Znaczy, Dexter wbił i tak na chama, ale zgodnie ze zwyczajem, że swoich brudów się nie rusza - przymykaliśmy oczy, jako rada samorządu, na ten haniebny proceder. Z kolejnej strony, powodów do uciekania było coraz więcej. Okularnik z wiecznie połamanymi oprawkami i pewna Ruda Wariatka planowali zamknąć nakład gazetki szkolnej w jak najkrótszym czasie. Co nie kończyło się dobrze dla biednych, wymęczonych uczniów, którzy nagle zorientowali się, kto zabrał całe dofinansowanie. I na co ono poszło. (Chlip, biedne kamery, których sporą ilość już zniszczono przy sytuacjach z ich odkrywaniem w prywatnych miejscach!). Wróciłem myślami do obecnej sytuacji, Vene, przyjeżdżaj, zanim dostanę szału, czekając tu na ciebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis