Mamrotałam niewyraźne zlepki słów pod nosem, gdy przez kilka minut męczyłam się z zamkiem. Byleby się dostać do biblioteki, która od pierwszego dnia chodziła mi po głowie. Także ciekawość zżerała mnie od środka, powoli pozbawiając mnie koncentracji. Nawet kochane roślinki nie umiały odciągnąć moich myśli od budynku z czerwonej cegły. Może dlatego, gdy w końcu drzwi się otworzyły, od razu zaczęłam się rozglądać, chłonąc każdy szczegół. Zmrużyłam oczy, starając się przyzwyczaić do dziwnego oświetlenia. Znajomy zapach książek, kurz i mnóstwo wolumenów na drewnianych półkach. No… Może nie wszystkie były na swoim miejscu tak samo jak część regałów, która leżała jak popchnięte domino.
– No to co, bierzemy się za tą tajemnice – powiedział chłopak, na co kiwnęłam głową nieco rozkojarzona, szybko orientując się, gdzie mój towarzysz się znajdował. Powędrowałam za nim, delikatnie muskając dłońmi grzbiety ksiąg, ponieważ bałam się, że kolejne półki runą pod moim dotykiem. Dobra, Pel, skup się. Nie przyszłaś, żeby się zachwycać, tylko pomóc. Pomóc. Tak, pomóc. Nawet Amigo swoim frędzlem dyskretnie dźgnął mnie w żebra, przez co cicho pisnęłam. Powstrzymałam prychnięcie, ale zrozumiałam przekaz. Mam się ogarnąć, nie latać gdzieś tam w przestworzach. Dobrze, zrozumiałam. Poprawiłam szalik z lekkim uśmiechem.
– Jakieś pomysły co do działania? – spytałam, przyglądając się obrazowi wiszącemu na ścianie. Czułam się niekomfortowo, ponieważ portret zdawał się przewiercać mnie wzrokiem. Aż dreszcze przeszły mi po plecach. Brrr! Odwróciłam się od malowidła, żeby się pozbyć tego nieprzyjemnego uczucia i szybko odeszłam do innej części pomieszczenia. Mało pomogło, ponieważ nadal czułam się obserwowana. Nawiedzona biblioteka czy sama w sobie była żywa? Cóż, nie wiedziałam. Na razie wszystko wydawało się w porządku, poza dziwną atmosferą, nieco złowieszczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz