– Wybacz, musiałaś mnie pomylić z moją bliźniaczką. – Oj, byli praktycznie identyczni, ale jednak Pel była ładniejsza. A może po prostu nie byłam w stanie spojrzeć na tę dwójkę obiektywnie? Zarumieniłam się jeszcze bardziej, jednak tym razem nie opuściłam wzroku. – To się często zdarza... A właściwie zdarzało, do pierwszego roku życia. – Zaśmiałam się – po cichu, ale jednak mnie rozbawił. Jak na złość, nie byłam w stanie przewidzieć następnych wydarzeń. Chwycił mnie za ramię, z dokładnie takim samym uśmiechem, jaki zaserwowała mi wcześniej Pel, po czym zaciągnął do najbliższego stolika, kompletnie ignorując znajomych.
– Mogę spytać, skąd znasz Pel? – zapytał. Miałam odpowiedzieć, że poznałam ją dzisiejszego ranka nad stawem (pomijając kwestię zmoczonych ubrań i spóźnienia...), ale ten zaczął ciągnąć dalej. – Jaki masz rozmiar buta? Lubisz sosy? Zmieścisz się w dziecięcej trumnie? Na większą mnie nie stać. – Nie ukrywam, z lekka się wystraszyłam. Zdecydowanie musiał być zły. Nie byłam w stanie stwierdzić, czy bardziej o moją "znajomość" z Pel, czy jednak o to, że pomyliłam go z siostrą.
– Aaaah – zaczęłam nerwowo, próbując się uśmiechnąć. Cholerne dołeczki. – Pel poznałam dzisiaj ra-ano... – Ścisnął mocniej moje ramię. – Nad stawem... – próbowałam kontynuować, ale ucisk wciąż i wciąż przybierał na sile. Czy on chciał mnie połamać? Właściwie (prawie...) nic nie zrobiłam!
– R-rozmiar buta to trzydzieści osiem... – Zachowanie zimnej krwi było coraz trudniejsze. – I tak, lubię sosy – zakończyłam, już bardziej zdenerwowana i poirytowana, niż przestraszona. Bliźniak spojrzał mi prosto w oczy i zacisnął palce jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam.
– PUŚĆ MNIE, PSYCHOLU – wykrzyknęłam, gryząc go w dłoń. Kilkanaście osób spojrzało się w moją stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz