piątek, 16 czerwca 2017

Od Heather, CD Reska

Na pierwszy rzut oka zauważyłam kilka rzeczy, pierwsza - chłopak był wysoki. Znaczy, kiedy tutaj przyjeżdżałam, myślałam, że stanowię górną granicę ponadprzeciętnego, a jeszcze nie gigantycznego, wzrostu. Poznanie ludzi z Atlanckiej Akademii szybko zweryfikowało moje doświadczenia, większość osób to chrzanieni giganci, a z każdym kolejnym uczniem robili się coraz wyżsi. Reska ewidentnie był równie wysoki co Dexter, o ile nawet nie wyższy, zapisać, zanotować, trzeba będzie sprawdzić. Zaczęłam na szybko wprowadzać go w kolejne zagadnienia dotyczące szkoły, pokazałam mu i oddałam w jego ręce kuralet. 
– Standardowy tablet przygotowany do użytku studenckiego. W plikach na dysku znajdziesz plan zajęć, mapkę kampusu, polecam się zapoznać, łatwo się zgubić. Na terenie całego ośrodka jest ogólnodostępny internet, przy zakładaniu głównego konta pamiętaj o zapamiętaniu numeru konta, co niedzielę będziesz otrzymywał drobne wpłaty na drobne wypadki. Z doświadczenia, jeżeli chciałbyś się wyprowadzić i za to utrzymać, lepiej zacznij szukać porządnej roboty. Stoimy przed akademikiem, dziewczyny i chłopcy mają w jednym budynku, stołówka na pierwszym piętrze, godziny wydawania posiłków bezproblemowo znajdziesz w planie zajęć. Sekretariat i sala do wspólnej nauki jest obok stołówki. – Nakręciłam się jak katarynka, odhaczając kolejne informacje z listy. – Biblioteka jest nieco dalej, to ten budynek z czerwonej cegły. Znowu z doświadczenia, lepiej tam nie idź, póki co duchy i dziwne anomalie grasują, jeszcze nie rozgryźliśmy dlaczego. – Machnęłam dłonią w kierunku obiektu. –  Szkoła jest na wschód, praktycznie wszystkie ścieżki do niej prowadzą, nie zgubisz się. Mundurek czeka już u ciebie w pokoju, w czasie lekcji jest obowiązkowy, poza godzinami zajęć można nosić co kto woli, od dwudziestej trzeciej  trzydzieści do szóstej rano cisza nocna. Nie wychodzić z pokojów, nie hałasować, mieszkasz w Pokoju Kamienia. Jeszcze żadnych współlokatorów nie masz, ale możliwe, że dokopią ci kogoś na drugim roku albo wcześniej ucznia z wymiany. Ewentualne zmiany w pokojach można uderzać do mnie albo do kogokolwiek z samorządu. – Miałam nadzieję, że nie mówię za szybko. Ostatecznie to spora ilość informacji, jak na przetrawienie, ale chłopak wydawał się łapać od razu, co chciałam mu przekazać. Pytań żadnych nie miał, dlatego wspomniałam mu tylko jeszcze o egzaminach końcowych. 
– Masz jakieś plany? – zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Hm... – Zastanowiłam się. Ostatecznie nic, co należałoby zrobić już, na teraz, w tym momencie nie przychodziło mi do głowy, a cała reszta spokojnie mogła poczekać. – Chyba nie mam...
– Korzystając z pogody, chciałbym ci zaproponować wyjście na coś orzeźwiającego. Może jakieś lody lub zimne napoje? Oczywiście jeśli się zgodzisz.
Spojrzałam na niego ze zdezorientowaniem. To było... miłe? Normalne? Oh, jedna z pierwszych, bardziej sensownych i logicznych rzeczy w tym miejscu. Zamrugałam kilkukrotnie, zanim odpowiedziałam szybko, widząc, że czuje się niekomfortowo.
– Pewnie. – Poszerzyłam uśmiech, który od razu stał się nieco bardziej szczery. Kilka minut później byliśmy już na obrzeżach miasta. Zajęłam miejsce, rozsiadając się wygodnie przy stoliku. 
– Mam nadzieję, że się za to nie obrazisz. – Uśmiechnął się, kładąc przede mną pucharek.
– Nie będę narzekać. 
Odłożyłam książkę, zaczynając jeść. Ambrozja, prawdziwa ambrozja. Gdybym była kotem, zamruczałabym z zadowoleniem, prężąc ogon.
– Mogę się o coś zapytać? – Uniosłam nieco głowę, patrząc na niego. – Właściwie nie zdążyłem się jeszcze rozejrzeć po mieście, a siedzenie we własnym pokoju cały dzień nie wydaje się być dobrym pomysłem. Zanim znajdę sobie innych znajomych, chciałbym nieco poznać okolice.
– Rozumiem. Chcesz żebym cię oprowadziła, tak? – Uśmiechnęłam się z rozbawieniem – Musiałabym sprawdzić czy mam czas, właściwie kiedy by to miało być?
– Nie musi być dzisiaj. Może jutro po sobotnich lekcjach? Nie chciałbym ci zabierać jedynego dnia wolnego, pewnie masz lepszych znajomych i im wolisz poświęcić ten czas. Jeśli nie chcesz, nie musisz. Poradę sobie sam... Mam jeszcze jedno pytanie.
– Jakie? – spytałam z zainteresowaniem, pochylając się do przodu. Nie wierzę, że powtórzę coś, co normalnie mówił Dexter, ale chłopak był naprawdę interesujący. 
– Lubisz wrzosy? Twoje imię mi się z nimi kojarzy.
– Nie ma problemu, to będzie czysta przyjemność – powiedziałam rozbawiona. – Poza tym, nie chcesz zwiedzać niczego tutaj samotnie. Ostatni pobyt w bibliotece prawie skończył się jej zawaleniem, zaufaj mi. A tak w kwestii drugiego pytania. – Mrugnęłam do niego. – Uwielbiam. Jaka roślina jest twoją ulubioną? – spytałam, przykładając łyżeczkę do ust. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis