Z wahaniem otworzyłam oczy, spoglądając na rysunek i postawiłam świeczki na odpowiednim miejscu. Powoli zaczęłam nabierać wątpliwości, na które było raczej trochę za późno. Nah, to był głupi pomysł. Cholernie głupi, ale jedyny jaki mieliśmy. Czy skończy się to dobrze? Cóż, chyba, prawdopodobnie, może, pewnie nie. Na pewno będzie dziwnie, ale moje życie obraca się wokół dziwności, więc w sumie jeden kij.
– Myślisz, że podziała?
– Musi – odpowiedział, a ja westchnęłam ciężko. Znalazłam jeszcze jakieś zapałki, którymi zapaliłam świeczki, po czym wzięłam głęboki oddech.
To był głupi pomysł. Bardzo głupi. Ale nikt nie mówił, że należę do ludzi mądrych. Sama też tak nie twierdzę. Wręcz bym powiedziała, że jestem niemożliwie głupia. Nah, obrażam siebie samą, chyba już zaczynam panikować. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Oddychaj, Pelagonijo, i skup się na tym przekl… duchu. Po prostu duchu.
– No to teraz zostaje nam czekać na ducha. – Zerknęłam na niego nieobecna, jakaś część mnie nadal była skupiona na czymś innym, a jeszcze inna starała się myśleć rzeczach zupełnie dalekich od tego, co właśnie robiliśmy. Dlatego ledwo kontaktowałam. Chociaż ja zawsze ledwo kontaktowałam ze światem. Chmury zawsze były ciekawsze, ale to nie było właściwe miejsce, ani czas na latanie.
– Tak to działa? – spytałam rozkojarzonym tonem. Śmiesznie, że braliśmy się za coś, o czym nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz