Zdjął okulary, dotykając opuszkiem palca krystalicznego szkła.
– Okulary noszę praktycznie z przyzwyczajenia, ale lubię je mieć przy sobie. – Wzruszył ramionami i położył okulary obok siebie. – Moja kolej. Skąd twoje pytanie. Co się stało z twoim umysłem. I kto ci to zrobił – zapytał, ostatnie zdanie wydobyło się z jego ust prawie szeptem.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Opuściłem głowę praktycznie od razu, obawiając się, że odpowiedź dojrzy w ciągu kilku sekund. Wystarczy, że spojrzy w moje oczy. Każdy kawałek mojego ciała jeszcze bardziej się spiął, zacząłem nerwowo, w jednym rytmie uderzać palcem o blat stołu, jakby starając się przedłużyć czas na podanie mojej odpowiedzi.
Puk.
Puk.
Puk.
Pięć sekund już dawno minęło. Phi, nawet dwadzieścia, a ja dalej siedziałem i ruszałem tylko palcem wskazującym. Równie dobrze mogłem zacząć podawać odpowiedź w kodzie Morse’a, bo żuchwą poruszyć nie mogłem. Wziąłem kilka szybkich i płytkich oddechów, starając się odgonić myśli o kolejnym ataku. To nie był dobry moment. Otworzyłem w końcu usta, by się odezwać.
– Nie dotykaj szkieł palcami – zacząłem powoli, starając się jeszcze bardziej przedłużyć mój czas na odpowiedź. – Ubrudzisz je.
Podniosłem wzrok na Dextera, gotowy by w końcu dać mu jego upragnioną odpowiedź. Trząsłem się, ale zignorowałem ten fakt. Może po prostu było zimno? W końcu siedzieliśmy pod ziemią. Przegrałem, zostałem zagoniony w kąt. Myszka została zjedzona przez doświadczonego kocura. Zapędziłem się. Trudno. Niech dostanie to, czego chce. Wypuściłem głośno powietrze z płuc, starając się trochę rozluźnić. Zacznijmy więc od początku.
– Gdy byłem młodszy, prowadzono pewne eksperymenty. – Cudem wydobyłem z siebie jakikolwiek głos. – Na mnie – dodałem po chwili. – Nie wiem dlaczego, nie pamiętam. Czy były legalne? Tego też nie wiem, po sposobie ich prowadzenia podejrzewam, że nie. Oni… bawili się moją głową. Bawili się umysłem bezbronnego dziecka. – Parsknąłem śmiechem, nie dowierzając. – Nie pamiętam wszystkiego. Czasami, najczęściej nocami pojawiają się kolejne wspomnienia. A czasami znikają. Podejrzewam, że na końcu chcieli usunąć to z mojej głowy. Wymazać, wykasować. Oddać rodzicom dziecko w nienaruszonym stanie, jakby nic nigdy się nie stało. – Odchyliłem się do tyłu, opierając o oparcie krzesła. – No cóż, nie udało im się, gdzieś musi być luka.
Opuściłem wzrok, przerywając moją odpowiedź, by trochę odpocząć i oddalić kolejny atak. Nie w tym momencie, nie mogłem sobie na to pozwolić.
– Po prostu… W pewnym momencie jest przerwa. Jakby nigdy nic nie było, jakbym magicznie przeszedł z wieku dwunastu lat do czternastu. Tylko urywki, które pojawiają się tak szybko, jak znikają. Pamiętam wszystko, co było wcześniej, praktycznie całe dzieciństwo i wszystko, co nastąpiło potem. Ale tych eksperymentów? Nie. A kto mi to zrobił? – Wzruszyłem ramionami. – "Mili i mądrzy panowie w białych fartuchach".
Przed chwilą opowiedziałem historię mojego życia osobie, którą poznałem dzisiaj rano. Co jest z tobą nie tak, Przewalski? Spójrz na to z innej strony. Może w końcu znalazłeś kogoś, kto ci pomoże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz