wtorek, 16 maja 2017

Od Jocelyn CD Nicodème'a

– Karnet?  spytałam zdziwiona. Zamachałam mu przed oczami identyfikatorem  O to chodzi?
Chłopak skinął powoli głową. Wzruszyłam ramionami:
– Myślałam, że to identyfikator  mruknęłam.
– To źle myślałaś.
Nie ruszyłam się z miejsca, chociaż chłopak wyraźnie chciał się mnie pozbyć. W takim wypadku ma problem. Sama nie przepadałam za jego obecnością, ale lepiej zawracać głowę jemu, niż pchać się do nieznanych mi uczniów. 
– Co tu jest najbardziej jadalne? - zapytałam i zmarszczyłam nos. Nic nie pachniało zbyt apetycznie. Zerknęłam na chłopaka wyczekująco.
– Nie bierz mięsa, nikt nie wie co w nim jest
– Że co? Nie dają tu jadalnego mięsa?  prychnęłam.  Przecież jestem po części kotem. Muszę jeść mięso.
Uniósł brwi:
– Nie musisz jeść mięsa. Po prostu wybrzydzasz. Czasem trafi się jakaś jadalna ryba. I nie powiedziałam, że jest niedobre, tylko że nie wiadomo co w nim jest. 
Ruszyłam w kierunku wskazanym wcześniej przez chłopaka. Przynajmniej nie było kolejki. Wybór jedzenia nie był jakiś oszałamiający. Od razu można było zauważyć, co należało do bardziej pożądanych dań. Z ziemniaków i ryżu nie zostało już niemal nic, za to makaron był nieruszony. Najwyraźniej go rozgotowali. Do wyboru zostały jeszcze kluski w białym sosie, z bliżej nieokreślonym składem oraz brązowa papka, która najwyraźniej miała być gulaszem, ale komuś skończyło się mięso, a teraz pływały w nim już tylko jakieś pojedyncze warzywa. Zdecydowałam się na kluski, których niewiele zostało. Najwyraźniej należały do jedzenia, które brało się, gdy to najlepsze już się rozeszło. Nawet nie wiem co było tym najlepszym jedzeniem, miejsce w którym się uprzednio znajdowało wyglądało na wylizane. Do tego nalałam jeszcze wody, a następni pokazałam kobiecie za ladą identyfikator. Mruknęła coś pod nosem i machnęła na mnie ręką. Zgrabnie lawirując wśród stolików, dotarłam do mojego "znajomego" z samorządu, którego imienia nadal nie znałam. Postawiłam tacę naprzeciw niego i westchnęłam cicho. 
Zerknął przelotnie na moją tacę:
– Niezły wybór. To jeszcze się da zjeść.
– Zmieniają chociaż czasem jadłospis? - spytałam z ironią
– Czasem – odrzekł  Ale nie są szczególnie kreatywni  wzruszył ramionami
Złapałam widelec i nabiłam na niego kluskę. Po dokładnych oględzinach wsunęłam ją do ust. Smakowała nawet dobrze, po jego gadce spodziewałam się czegoś o wiele gorszego.
– Nawet nie najgorsza  oceniłam. Wzięłam łyk wody, a potem spytałam  Kiedy ktoś dołączy do mojego pokoju?
Uniósł pytająco brwi:
A co? Masz ochotę kogoś jeszcze pognębić? 
Prychnęłam raz jeszcze:
– Może to Twój urok osobisty wywołuje we mnie sukę? 
– Szczerze wątpię, nie można się uprzedzać do ludzi tak z marszu
Zjadłam jeszcze jedną kluskę, nie spiesząc się z żuciem:
– Uznajmy, że masz racje co do mojego uprzedzania. Ale to nie znaczy, że nie mogę się z kimś zakolegować. Mogę się postarać bardziej.  Uśmiechnęłam się, kryjąc grymas  To może zacznę od spytania o twoje imię? A więc, jak się nazywasz?

<Nicodème?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis