poniedziałek, 8 maja 2017

Od Fomy CD Dexter

Drgnął. Choć w teorii ruch niezauważalny dla wszystkich, to w praktyce gdy zrobiony przez osobę spokojną i pewną, widzi się go od razu, jak grubą, czarną linię na białej kartce papieru. Spojrzał się na mnie zielonymi oczami chłonącymi każdy szczegół dookoła chłopaka. Wstał powoli z ławki, wypuszczając cicho powietrze z płuc. Poruszał się jak najlepszy drapieżnik. Pewnie i z hipnotyzującą gracją stąpał po ziemi, dokładnie obserwując i nie spuszczając z oczu swojej ofiary, która wpadała w jego sidła od razu po spojrzeniu w chłodne, głębokie oczy. Oh...

OH. 

Był wyższy ode mnie. Zdecydowanie wyższy, a wyrażenie „patrzeć na kogoś z góry” nabierało w tym przypadku znaczenia dosłownego.
– Mam cię wprowadzić, są drobne kłopoty z dotarciem w wypadku niektórych uczniów. Część dotrze w ciągu kolejnych dni, ale większość pojawiać się będzie w liczbie pojedynczych sztuk do końca semestru. – Wyciągnął w moim kierunku rękę. – Jestem Dexter, miło mi cię poznać.
 – Foma – odpowiedziałem szybko, odwzajemniając uścisk dłoni.
Choć kontakt trwał zaledwie sekundę, to poczułem, jakbym został porwany przez falę, a następnie wrzucony pod taflę wody i trzymany tam bez powietrza przez dłużące się minuty. Tonąłem. Choć trwało to tylko chwilę, miałem wrażenie, że gdyby uścisk dłuższy mógłbym stracić przytomność. Wziąłem kilka głębokich oddechów w płuca, gdy Dexter spuścił ze mnie wzrok, by wziąć moją walizkę. Otworzył przede mną drzwi, co szczerze mnie zdziwiło, ale bez słowa wszedłem przez nie do środka budynku i zaczęliśmy rekonesans. Podał mi dosyć mały tablet, tłumacząc, co w nim się znajduje. Obejrzałem dokładnie urządzenie, a następnie wrzuciłem je niedbale do mojej skórzanej torby. Później będę mieć czas na jego rozpracowanie, byleby do tego czasu go nie zgubić. Słuchałem uważnie Dextera, potakując mu co chwilę i starając się zapamiętać każdy szczegół jego wypowiedzi. Stołówka wraz z sekretariatem na pierwszym piętrze, biblioteka w budynku z czerwonej cegły, a uczelnia na wschód, ma być widoczna za oknem. Przeszliśmy na drugie piętro i w końcu stanęliśmy przed niebieskimi drzwiami. Zerknąłem kątem oka na tabliczkę, która się na nich znajdowała. „Pokój Ciszy”. Hm. Miejmy nadzieję, że tak będzie. Chłopak podał mi kartę.
– Trzymaj ją zawsze przy sobie, bez tego nie wpuszczą cię do miasta ani do szkoły, to twój identyfikator.
Skinąłem głową i schowałem identyfikator do torby. Zapadła martwa cisza. Po dłuższej chwili namysłu, starając się przy tym pociągnąć jeszcze rozmowę, zapytałem, marszcząc brwi i podnosząc rękę, jakby chcąc zaakcentować każdy wyraz:
– Kluby. Pamiętam, że gdzieś przeczytałem coś o nich. Są jakieś, prawda? – Przestąpiłem z nogi na nogę – I jeszcze jedno. Załóżmy, że zgubiłem kuralet czy kartę atlancką. Co mam wtedy zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis