Po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez chłopaka oprzytomniałem. Czułem się od początku przy nim, że można mu ufać. Tyle że dobrze wiedziałem, iż nikomu nie powinno się ufać. Bo jeżeli nawet twój rodowity ojciec z dziada pradziada uważa cię tylko za kolejny eksperyment i tylko cię wykorzystuje, to jaka pewność, że nie zrobi tak i ktoś obcy. W dodatku znowu czułem się gorszy, gorszy przez to, że nie mam jednej kończyny, że jestem niższy. Gorszy bo przecież ktoś z takim wyglądem nie powinien sam sobie z niczym radzić. Samo zdanie nie miało w sobie nic złego ani w tonie, ani w słowach. Jednak ja sam nie lubiłem takich zdań i nie chciałem ich. Radziłem sobie sam odkąd pamiętam, kiedy byłem dzieckiem, kiedy przerobili mnie na droida, oraz teraz kiedy nie mam ręki. Nigdy nie zaznałem miłośc,i więc dlaczego ktoś obcy, ktoś kogo kompletnie nie znam, jest dla mnie taki miły. To nie ma najmniejszego sensu. Tak więc powróciłem do swojego starego trybu życia, zero ufności i szczerości. Oczywiście przez cały ten czas udawałem, że wszystko jest dobrze.
– Cenię twoje chęci, ale wole poradzić sobie samemu – powiedziałem, podchodząc powoli do okna i patrząc na niebo, gdzie widniało parę szarawych chmur. Po chwili spojrzałem jednak na chłopaka i czekałem na jego odpowiedź, głaszcząc przy tym Nove, która poszła za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz