Sprawa tajemniczej biblioteki nadal gdzieś tam krążyła w moich myślach, zdecydowanie warto się było jej przyjrzeć. Należało przemyśleć ile z czego, dlaczego, ku czemu i z jakiego kija zbudowali nam cegła po cegle nawiedzony budynek. W tym momencie (oczywiście, nadal nie wierzę w duchy) byłem w stanie przysiąc, że z tym związana jest jakaś grubsza sprawa. W dodatku z rodzaju tych, które wymagają niesamowitych pokładów cierpliwości do znajdywanie rozwiązań. I nazbyt wiele czasu, zasobów oraz przede wszystkim działania.
– Oh. Wydaje mi się, że tak, chociaż pewnie minie jeszcze kilka tygodni, zanim będę się tu czuć jak w domu. – Uśmiechnął się. – Co do klubów, to zanim przyszedłem do biblioteki udało mi się porozmawiać z Herą Ivens w temacie dołączenia do klubu dziennikarskiego. – Praktycznie zbladłem, a mina mi zrzędła. Hera należała do bardzo specyficznych osób, a w mojej pamięci wciąż tkwił obraz, jak łaskawie poinformowała Jamesa, że on zamierza przeznaczyć znaczną część budżetu szkolnego na tej piekielne kamery. Samą zapowiedź, że wróci uciąć sobie z nim ponowną pogawędkę przy najbliższej okazji, wywołała w blondynie praktycznie atak paniki. James mógł być bardzo miłym gościem, ale zdecydowanie nie lubił, jak drapieżnik zachodził go od tyłu bez możliwości wycofania się w teren. – W szkole prowadziłem gazetkę, więc trochę doświadczenia z tym mam... No i znam się na fotografii – powiedział, wyjmując aparat z skórzanej torby. – Ty jesteś przewodniczącym jednego z klubów, prawda? Alchemików? – Kiwnąłem twierdząco głową. – Na razie nie mamy zbyt wielu członków, ale za to możemy się pochwalić o wiele lepszym zapleczem. Asortymentem. I sporą ilością odpowiednich procentów zrobionych na boku. – Wzruszyłem ramionami.
– Żartujesz? – spytał z rozbawieniem chłopak. Ponowiłem ruch oznaczający "A kto to wie?", zanim posłałem mu wyzywający uśmiech.
– Boisz się sprawdzić samemu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz