Przestałem czesać psiaka, kiedy ten się wiercił z powodu wtulania się w rękę nowo poznanego osobnika.
- Kova, stój spokojnie, bo i tak nie jest mi łatwo - powiedziałem, patrząc karcąco na suczkę, ta momentalnie znowu stanęła spokojnie, jak gdyby rozumiejąc wszystkie moje słowa. Tak więc wróciłem do rozczesywania już ostatnich kołtunów.
- Znalazłem ją w środku lasu zaplątaną w starą żyłkę wędkarską. Nie potrafiłem przejść koło niej obojętnie, tak więc rozplątałem ją i dałem coś do jedzenia - odpowiedziałem na jego pytanie. - Suczka sama za mną poszła, a ja nie mam serca jej odganiać - dokończyłem, rozczesując przy okazji ostatniego kołtuna na jej sierści. Nic nie mówiąc, wstałem i ruszyłem z nią do łazienki, zabierając przy tym jakiś szampon i ręcznik.
- Miałem ciebie szukać w tej sprawie, kiedy tylko ją wyczyszczę, ale jak widać przyszedłeś samemu - mruknąłem, rozglądając się po łazience. Było tam wszystko co powinno być w łazience, ale teraz interesował mnie jedynie prysznic, do którego z lekka wepchnąłem psinkę. Na kafelkach w łazience usłyszałem też kroki blondyna.
- Bo, jak mniemam, to ty jesteś tutaj przewodniczącym - mówiąc, puściłem wodę i zacząłem zmywać z psa zaległy już brud utworzony z błota, kurzu, pisaku i zapewne pajęczyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz