Zastrzygłam uszami:
- Czy to już koniec? - spytałam zirytowana - Twoje towarzystwo mnie nudzi
Moje źrenice zwęziły się z rozkoszą, gdy zobaczyłam jego rozdrażnioną minę. No już, pomyślałam, uderz mnie. No dawaj. Członek samorządu, który uderzył nową uczennicę, na dodatek z niższej klasy społecznej. Ależ to by była plotka! To by było dobre wejście. Ludzie by mnie nie zaczepiali, bo wyszliby z założenia, że go sprowokowałam. Mina mi zrzedła, gdy uświadomiłam sobie, że pewnie z tego nici. Musiałabym wtedy znosić litościwe spojrzenia. Może i dobrze, że mnie nie uderzył? Albo się pohamował, albo po prostu miał dobre panowanie nad sobą.
Skinął głową.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to jestem na górze
Złapałam moją walizkę i wrzuciłam ją do pokoju. Potem złapałam klamkę i z rozmachem zatrzasnęłam za sobą drzwi, tuż przed nosem chłopaka. Przyjrzałam się pokojowi. Był ładnie urządzony, chociaż brakowało mu tego co moja matka nazywała 'duszą'. Szybko zauważyłam, a następnie zajęłam najbardziej odpowiadające mi łóżko. Za pół ścianką było lekko ukryte, a szafa stała w takim miejscu, że nikomu nie przyjdzie nawet do głowy by tykać moje ubrania. Postawiłam walizkę na dnie, po czym rozpakowałam rzeczy. Nie było ich wiele, uwinęłam się w 15 minut. Następnie postanowiłam się przebrać. Z szafy, którą dopiero co porządkowałam, wyjęłam mój ulubiony zestaw. Składał się on z bielizny, czarnego topu oraz samodzielnie przerobionych getrów i luźnej bluzki, która też była przeze mnie podrasowana. Z naręczem ubrań ruszyłam do łazienki, po drodze łapiąc jeszcze kosmetyczkę. Z jakiegoś nieznanego mi powodu chciałam wyglądać oszałamiająco. Może koty czują wewnętrzną chęć wyglądania idealnie? Najpierw popatrzyłam w lustro. twarz wyglądała dobrze, jedyne co mnie raziło to rozdwojone końcówki moich włosów. Zajmę się nimi po kąpieli. Zrzuciłam z siebie spocone ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Jak zwykle pod wpływem wody się wzdrygnęłam. Kolejna zależność kotów. Umyłam się dokładnie, po czym dokładnie wmasowałam szampon we włosy. Po raz kolejny ubolewałam nad brakiem odżywki. Przy spłukiwaniu płynu rozważyłam długość moich włosów. Obecnie sięgały do pasa, czyli w lokach do jakiejś połowy pleców. Ubytek czterech czy pięciu centymetrów wyjdzie im na dobre. Szybko wcieliłam swój plan w życie, a następnie znów spojrzałam w lustro. Jak zwykle wyszło mi to idealnie. Zrezygnowałam z makijażu, po pierwsze bo moja twarz wyglądała dobrze, po drugie bo zwyczajnie nie miałam wielu przyborów. Ostatecznie wysuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać. Czarne getry miały z przodu na całej długości rozcięcia. Spod spodu widać było materiał, który udało mi się niemal idealnie odwzorować z stylu galaxy. Moda na takie ubrania trwała dość długo, więc musiałam znaleźć jakiś sposób na odwzorowanie tego motywu. po wielu eksperymentach mi się udało. Gotowanie materiału w wodzie z bazylią, świeżą trawą i małymi kamyczkami pozwolił mi na uzyskanie efektu zielonego gwiezdnego nieba. Tak samo wykonałam bluzkę, która z połączeniu z czarnym topem wyglądała bardzo dobrze. Chociaż zielony zazwyczaj nie pasuje do rudego, moje żarówiaste oczy pozwalają mi na noszenie go. Obejrzałam się raz jeszcze w lustrze i wyszłam z łazienki. W tym samym momencie zabrzęczał tablet z informacją o kolacji za pięć minut. Prędko założyłam jeszcze moje najlepsze buty i złapałam identyfikator. W glanach wydawałam się zawsze wyższa, chociaż od niechcenia. Ten efekt był największym plusem ich egzystencji, ale oprócz tego były też wygodne. Wypadłam z pokoju, z trzema minutami pozostałymi do kolacji. Na szczęście nie musiałam korzystać z mapy. Zapach jedzenia dokładnie określał położenie stołówki. Dotarłam na miejsce równo z czasem. Niestety okazało się to być zbyt późno. Nigdzie nie mogłam dostrzec wolnego stolika. No super. Kątem oka zauważyłam białowłosego chłopaka z samorządu. Siedział sam, więc postanowiłam do niego dołączyć. Liczyłam jedynie na to, że za chwilę nie zwali mi się na głowę cały samorząd. Znajomi... Zaraz, czy on się w ogóle przedstawił? Chwilę później stałam pry jego stoliku:
- Nie bierzesz jedzenia? - spojrzał na mnie znad swojego talerza - Ah... To Ty. Przyszłaś mnie irytować? Za jakie grzechy - wzniósł oczy do nieba
- Skąd wziąć jedzenie? - nie spytałam czy mogę usiąść. Po prostu to zrobiłam.
<Nicodème?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz