niedziela, 28 maja 2017

EP: Od Fomy, CD Dexter

Chyba trafiłem w czuły punkt. W oczach chłopaka zaiskrzyła iskierka lekkiego podirytowania. No cóż, wpływamy na głębokie wody, Przewalski. Tylko nie zatop za szybko statku, bo w głębinach czekają na ciebie cholernie nieprzyjemne potwory morskie z lśniącymi zębami i szmaragdowymi oczami. 
Wziąłem butelkę od Dextera, trochę niepewnie, uważając, że powinienem trochę zwolnić. Musnęliśmy się palcami, ledwo, ale jednak. Oh. 
Uśmiechnął się kpiąco. 
– Jak ci się na razie podoba? – zapytał, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę i machając ręką w stronę bawiących ludzi. 
Przeczesałem ręką włosy lekko zakłopotany i wzruszyłem ramionami. 
– Jest ok – odpowiedziałem, po czym zacząłem rozwijać swoją wypowiedź. – Znaczy nie przepadam za wszelkimi imprezami z głośną muzyką i litrami lejącego się dookoła alkoholu różnej jakości, wolę raczej poczytać książkę w pokoju – mruknąłem, przenosząc wzrok na swoje buty i chowając lewą rękę do kieszeni. – Ale głupio było zostać samemu w akademiku, plus w dodatku nie pojawić się na imprezie, przy której pomagałem. Pewnie zniknę po godzince czy dwóch...
Zerknąłem za siebie, na grupkę zbierających się w kole ludzi, w tym Jamesa i Herę. Upiłem łyk (tym razem trochę mniejszy niż przy poprzedniej butelce), a następnie głową wskazałem na nich. 
– Grają w pytanie za pytanie? – zapytałem. 
Czy było to ryzykowne? Bardzo. Zwłaszcza z chłopakiem, który cały czas szukał momentu, by ugryźć. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a ja wyjątkowo miałem humor na igranie z ogniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis