niedziela, 16 września 2018

Skrzaty ich nienawidzą, odkryli metodę... [6]

Wzruszył ramionami, zgarbił się, a ja doskonale znałam powody tej wizualnej frustracji. Sama nie byłam do końca zadowolona z przewidzianego przez nas rozwiązania, czułabym się pewniej, gdybyśmy pozostali poza zasięgiem ich zębisk. A tym bardziej nasze ręce od ich gardeł, ale niektóre sprawy należało załatwić od razu. Tym bardziej, gdy nasz malutki obecnie problemik miał krótki okres rozrodczy, pieprzył i mnożył się gorzej niż króliki. Dając im wystarczająco dużo czasu, zamiast altanki zajęłyby szkołę, więc powinniśmy być szczęśliwi, że wykryto je w sumie we wczesnej fazie gnieżdżenia. 
— Po prostu miejmy to już za sobą, im szybciej, tym lepiej — mruknął, na co skinęłam głową, mimo prychnięcia Dextera. — I nie jestem pacyfistą, po prostu uważam zabijanie i tak dalej za bezsensowne. — Tutaj mój czarnowłosy przyjaciel wybuchł śmiechem, pokręcił z niedowierzaniem głową i tylko wyprzedził nas (co przy jego kajakach i długich nogach nie było jakimś wyjątkowo trudnym wyczynem), idąc prosto na pierwszego z chochlików, który oddalił się nieco od altanki. Dex sięgnął po niego dłonią, ale zwierzę jedynie odskoczyło, próbując zagryźć się na rękawie od kombinezonu, zanim oberwało z pięści w głowę, otworzyło paszczkę i po krótkim dławieniu się dłonią Dextera, zaczęło usypiać. 
— Macie pokaz nieszkodliwych praktyk — powiedział w naszym kierunku, przewracając oczami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis