niedziela, 9 września 2018

Skrzaty ich nienawidzą, odkryli metodę... [4]

— Czy te hełmy są naprawdę potrzebne? — Skinęłam głową, doskonale rozumiejąc skąd u chłopaka brak entuzjazmu. Sama czułam się przekomicznie w abstrakcyjnie dużych ubraniach, o zwisających i spadających nam na głowach spodkach kosmicznych już nie wspominając. — I w ogóle jak się ich pozbędziemy? Chyba nie będziemy ich mordować, prawda? — dopytał się, kucając i zaczynając bawić się nieco zmokłą od ostatniego deszczu trawą. — Bo ja to jednak jestem fanem pokojowych rozwiązań, o dziwo udało mi się przeżyć te kilkanaście lat mojego życia bez zabijania muchy, jestem w jakiś sposób z tego dumny i no... rozumiecie. 
Miałam już coś odpowiedzieć, ale Dexter wciął mi się po raz kolejny, przewracając oczami i nie siląc się nawet na ściszenie głosu do pospolitego mruknięcia.
— Yhm, pierdoleni pacyfiści. Spójrz na to w inny sposób, ty zeżresz ich albo oni ciebie. Ja tam wolę się nie przekonywać na własnej skórze, czy oni też sadzą kwiatki, robią pokój zamiast wojny i dzielą między siebie fajkę pokoju. Ubierasz, szorujesz do nich i upewniasz się, że zamkniesz każdemu z nich paszczękę rękawiczką...
— Są nasączone środkiem usypiającym, który jest nieszkodliwy dla ludzi, ale jego zapach nawet w małej dawce potrafi uśpić skrzaty. Problem polega na tym, że receptory odpowiedzialne za wyczuwanie zapachu są u nich na początku gardła, więc trzeba je przytrzymać jedną ręką i wsadzić drugą. Jeszcze jakieś pytania? — spytałam, przeliczając w myślach z iloma chochlikami mamy do czynienia. Co najwyżej dziesiątką, ale hałas robili jak cała armia. — Grunt, żeby przy załatwianiu jednego, nas nie chciało załatwić pozostałe dziewięć. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis